007. ZAMKI NA LODZIE.

989 72 63
                                    


𝟎𝟎𝟕

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝟎𝟎𝟕. | 𝐙𝐀𝐌𝐊𝐈 𝐍𝐀 𝐋𝐎𝐃𝐙𝐈𝐄


       Przecięłam ulicę, by przedostać się na drugą stronę, gdzie panował mniejszy ruch. Wkrótce zbliżałam się do Piccadilly Street. Dopiero po przekroczeniu skrzyżowania zaczęłam się rozglądać za różnymi szyldami na kamienicach, które by głosiły o pokojach do wynajęcia. Wśród nich było ich kilka. Który z nich jednak mogła wybrać Enola?

       Musiała dostać od matki duże pieniądze, które zbierała przez tyle lat. A właściwie podkradała. Nie, żebym sądziła, że Mycroft na nie ciężko zapracował, bo pewnie tak nie było, ale z całą pewnością został przechytrzony i okłamany, a na to nikt nie zasługuje. Wracając, było ją stać na zameldowanie się w naprawdę drogim i luksusowym pensjonacie, lecz, cytując słowa pani Lane: „Enola nic nie wie o świecie, który jest ogromny i bezgranicznie bezwzględny." Proste jest więc, że udała się w pierwsze lepsze polecone miejsce, gdyż sama nie była jeszcze obeznana. Była tylko niewinną szesnastoletnią dziewczyną, która została wykiwana przez jeszcze większych skąpych skner i snobów, którzy myślą, że oskubią ją z całej kwoty, którą miała przy sobie. Musiała więc udać się do najtańszego i o najsłabszej jakości pensjonatu, który znajdował się kolejne dwieście jardów w głąb ulicy. Tam był mój cel.

       Weszłam do środka, gdzie w tuzinkowym holu przywitała mnie starszawa kobieta o wiecznym naburmuszonym grymasie. Zapytałam ją, czy widziała dziewczynkę o rysopisie Enoli, którą jej na szybko przedstawiłam, a ta zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.

       ─ Panienka nie wygląda na policję ─ mruknęła i zacisnęła krzywo usta. Już po samym wyglądzie tej sypiącej się rudery powinnam wywnioskować, że nie zostanę tu miło przyjęta.

       ─ Bo nie jestem ─ przyznałam. ─ Ale za to- ─ zaczęłam się tłumaczyć, zanim kobieta brutalnie mi przerwała.

       ─ Nie ważne, kim innym panienka jest. Nie ma nakazu, nie ma odwiedzin ─ ogłosiła opryskliwie, splatając ramiona na piersi i wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie.

       ─ To nie Savoy ani Ritz, madame ─ naciskałam dalej. Nie poddam się, nie tak blisko. Enola mogła znajdować się raptem piętro wyżej. ─ Z całą pewnością mogę tylko-

       ─ Powiedziałam swoje ─ uparła się, stawiając na swoim.

       To było nie do pomyślenia, co ta kobieta sobie wymyślała. Jestem przekonana, że żadna zasada z regulaminu nie zabrania składania wizyt przez przyjaciół, więc musiał istnieć ku temu jakiś inny powód. Bardziej... personalny. Nie chciała bowiem przepuścić tylko mnie z jakiegoś powodu, gdyż po niecałej minucie sterczenia w tym holu, wbiegł jakiś zdyszany dzieciak, twierdzący, że on tylko w odwiedziny. Kobieta skinęła głową, ale po drodze napotkała moje piorunujące spojrzenie, po czym jedynie wzruszyła ramionami. A więc moja teoria musiała być prawdziwa. Ktoś mnie uprzedził i dodatkowo zakazał mi wejścia na górę. To musiała być sprawka któregoś z braci Holmes.

WICKED GAME ── sherlock holmes [ENOLA] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz