EIGHT: girls day with hot pizza

662 38 28
                                    

Heathera nie lubiła się spieszyć.

Pasowały jej elastyczne godziny pracy, bo na dobrą sprawę mogła albo osobiście przyjść do klubu albo nadzorować wszystko dzięki emailom od pracowników, w domowym zaciszu i z kawą w dłoni. Plusy własnego biznesu tym sposobem przyćmiewały minusy.

Identyczny plan miała i tego dnia: snuła się w szlafroku po mieszkaniu nadal ziewając, przelotnie spojrzała na zegarek, a w momencie, w którym wskazówka idealnie nasunęła się na dziesiątą rano, czajnik zaczął piszczeć. Kofeina napojem bogów, więc jeszcze zanim zdążyła zajrzeć do lodówki, żeby przeanalizować dostępne opcje, nalała porcję do kubka.

Uzupełniając kawę o mleko, naszła ją ochota na płatki. Tak, płatki były dobrym pomysłem. I co z tego, że miała dwadzieścia sześć lat – kolorowe krążki nigdy się nie nudzą, w dodatku, jeśli są w kształcie liter alfabetu. Chyba, że przechodziła kryzys przed trzydziestką, ale wolała tak nie myśleć, więc bardziej obstawiała, że w razie utraty pracy zacznie wróżyć właśnie z nich. Zawsze to jakaś opcja. Ziewnęła jeszcze raz, przerzuciła rozsypany warkocz na drugie ramię, po czym nadal z kartonem mleka w dłoni, poczłapała do szafki.

Przekroczyła Szpicrutę, pałętającą się pod nogami i mrucząc pod nosem piosenkę lecącą z telewizora, otworzyła drzwiczki. Dzisiaj miała ewidentny problem z decyzyjnością – trzy opakowania do wyboru wybiły ją z rytmu, bo zazwyczaj była w posiadaniu jednego. Swoją drogą ciekawe, kiedy zdążyła je kupić, bo z tego co pamiętała, ostatnią wizytę w sklepie złożyła tydzień temu. Albo trzy dni temu. Ewentualnie wczoraj.

Wpatrywała się w nie dobre pół minuty i zapewne stałaby tam jeszcze przez dłuższy czas – w szlafroku, na wpół świadoma – gdyby nie dzwonek do drzwi, który przebił się przez piosenkę z telewizora.

Zmrużyła oczy, ale nawet nie chciało jej się myśleć kogo mogłoby nieść o tej porze, więc po prostu poczłapała do drzwi, mając serdecznie gdzieś jak wygląda. To wolny kraj.
Otworzyła drzwi wolną ręką i od razu uniosła brew w zapytaniu, gdy zobaczyła w progu Astrid, która... W zasadzie trudno było odczytać cokolwiek z jej wyrazu twarzy, no chyba, że była na to zbyt śpiąca.

Nawet się nie przywitała. Jedynie wbiła wzrok w butelkę wina w dłoni Astrid, a potem westchnęła.

— No cóż, dzisiaj nie jest twój szczęśliwy dzień — mruknęła, gdy uniosła karton mleka wyżej, po czym przepuściła przyjaciółkę w drzwiach. Astrid skinęła głową, nie mówiąc ani słowa.

Za to Heathera była coraz bardziej zaniepokojona, bo po raz pierwszy od dawna blondynka nie rzuciła czymś w stylu: „Czy ona zawsze musi się tu plątać?”, kiedy wymijała dreptającą po panelach Szpicrutę, tylko postawiła alkohol na stole w kuchni i bezwładnie opadła na krzesło.

— Mam jakoś na to zareagować, czy...

— Muszę się napić.

Odmruknęła coś w stylu „aha, okej”, ale bez zbędnych ceregieli skierowała się w głąb kuchni, a dokładniej do szuflady pod zlewem, z której chwilę później wyciągnęła korkociąg. Astrid nadal nie odjęła dłoni od twarzy, przynajmniej do momentu, w którym usłyszała charakterystyczny dźwięk odskakującego korka. Heathera nie zamierzała bawić się w jakieś kieliszki czy inne pierdoły, żeby udawać, że są dostojnymi damami, więc po prostu postawiła na stole dwa kubki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Astrid nie będzie protestować. Tym bardziej w tym stanie.

Nadal zaniepokojona rozlała im porcje, przesuwając jedno naczynie w stronę blondynki. Ta westchnęła ciężko, ale dopiero po upiciu łyka, spojrzała w jej stronę.

ᴅʀᴜɴᴋ. ʰⁱᶜᶜˢᵗʳⁱᵈ ᵃᵘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz