17. Ten dotyk mnie wzmacnia.

224 8 3
                                    

Iris zaczęła dosłownie płakać że szczęścia. Cały dzień spędziłyśmy razem. Chodziłyśmy po parku, poszłyśmy do jej domu, gdzie jej rodzice zareagowali tak samo jak ona, tylko obyło sie bez łez. Około godziny 18 rozstałyśmy się i umawiając sie na jutro, poszlyśmy w swoich kierunkach. Wracając do domu byłam uśmiechnięta, wchodząc do niego tak samo. Gdy bracia mnie zobaczyli zdziwili się, więc zaczęłam im opowiadać co sie stało. Widziałam na ich twarzach zdumienie, ale potem radość.

Wieczorem, gdy wszyscy ochłonęliśmy poszłam sie wykąpać. Stojąc pod prysznicem czułam jak strumienie wody lecą po moich plecach, po całym moim ciele. Gdy wyszłam spod prysznica, na chwilę przystalam przy lustrze.

Moja twarz była wręcz idealna. Lecz moje pelcy nie pasowały do całej idealności. Wszystkie blizny i szramy niestety bardzo widać. Związałam włosy w koka, włożyłam koszulkę Oliviera, która służyła już za moja piżame i spodenki. Tak ubrana wyszłam z łazienki a w salonie zobaczyłam już zaścieloną sofe. Uśmiechnęłam się. Jak na sofe... Była to duża sofa. Zmieściłaby dwie osoby, a chłopaki robili wszystko bym dobrze sie czuła. Zascielona była już w dwie poduszki, koc, kołdre i chyba tysiąc małych poduszek. Gdy polozylam sie, czułam sie jak w królestwie. Natychmiast opanował mnie senny nastrój. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 22:32. Wcześnie zasypialam ale gdy już zamknelam oczy, przez przebłyski snu poczułam jak ktoś mnie całuje w czoło, a może w sumie mi sie wydawało, ale dobrze słyszałam głos Oliviera, który mówił:

-Dobranoc, księżniczko.

***

Obudziłam sie z nagłym szarpnięciem. Kolejny koszmar. W gardle miałam gule strachu, która uniemożliwiała mi przełknięcie śliny, mój oddech był szybki i nierówny.

Ale po pewnym czasie wszystko sie unormowało, a ja już świadoma gdzie jestem, spojrzałam na zegar. 03:46. Dlaczego zawsze tak wcześnie sie budze?

Z gluchym uderzeniem o poduszki opadlam na łóżko. Mimo wielu prób, nie mogłam zasnąć. Dzisiaj mamy iść z Iris do parku... Nikodem.

Zakryłam ręką usta. Nie odwiedzialam go. Nie pisałam do niego. Zapomniałam o nim.

Wstałam niewiarygodnie szybko.

Chcę być niewidzialna. Chcę być w pokoju Nikodema.

I już tam byłam.

Zobaczyłam go a moje serce przyspieszyło, tętno podskoczyło a sama nie wiedziałam czy żyje.

Leżał w łóżku, a właściwie spał. Na jego szafce nocnej leżały sterty papierów i świeciła się lampka nocna. Po cichu podeszlam bliżej, niestety widząc co jest na tych kartkach a moja ciekawość wygrała. Wszystkie były zmarnowane, ale ich treść calkowicie mnie zaskoczyła. Pisał coś do Melanii. Pisał coś do mnie!

"Droga Melanio... Kochana Melanio...
Nie wiem jak zacząć ten list. Nie wiem dlaczego to piszę zamiast powiedzieć Ci to w twarz. Pewnie dlatego, ze jestem pieprzonym tchórzem. I tak tego nie wyśle. Gdy mnie pocałowałaś cały swiat stanął w miejscu. Zakochalem sie w tobie całej, a Twoje usta są tak delikatne... Ty cała jesteś taka delikatna... Nie zasługuje na Ciebie, boże, dlaczego? Nie chce takiej miłości... Ale ja Cię tak bardzo kocham."

Większość słów była przekreslona ale udało mi sie je odczytać. Zamarlam po przeczytaniu. Dlaczego on tak uważa? Po chwili cały szok wyleciał że mnie tak szybko niczym przyszedł, bo Nikodem sie zbudził.

Odskoczylam jak oparzona, zapominając, że jestem niewidzialana i nie muszę tego robić. Ale on tylko otarł oczy a ja zobaczylam w koncu jego twarz. Z policzka zeszła cała rana, została mała blizna, jego warga już sie zagoila. Jakie on ma cudowne usta... Ale dostrzegłam jeszcze, że na jego twarzy są ślady po łzach.

Na dworze zaczęło już świtać a on odzyskując świadomość po śnie, zgasil lampkę, podniósł sie i usiadł na krawędzi łóżka. Oparl ręce o twarz i stopniowo przesuwał w górę, mierzwiąc sobie włosy.

Jest taki przystojny. Jest taki dobry. Kocham go.

NIKODEM

Nie wiem, ktora jest godzina ale widzę, że już świta. Ona nie odzywa sie do mnie już kolejny dzień, zaraz zwairuje.

Przesuwam ręką po twarzy, zasłaniają usta. to wszystko, co jej powiedziałem.

Z trudem nabieram powietrza.

To, jak ją pocałowałem.

Zaciskam zęby.

Gdyby to nie był wyłącznie pociąg fizyczm, nie odczuwałbym teraz tak nieznośnego upokorzenia. Pragnąłem znacznie więcej niż jej ciała.

Biorę do ręki kartki na których zaczynałem pisać to, co do niej czuje. Wyszedłbym na idiote. Ale ona uratowała mi życie, nigdy tego nie spłacę.

Ale po chwili czuje dotyk na moim policzku.

Coś mnie elektryzuje.

Mechanicznie wypuszczam kartki z rąk, nie patrząc nawet na to, jak lecą na podłogę.

Czuję i znam ten dotyk doskonale. Jest taki delikatny i kruchy a jednocześnie czujny i odważny.

To ten dotyk kocham. Ten dotyk wszystko zabija a mnie wzmacnia.

-Melanio? -szeptem wypowiadam jej imię.

-------
Dziękuję wam za wszystkie notki pod rozdziałami, nawet nie wiecie jak to podnosi na duchu. Niedługo następny rozdział!

Czy to sen? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz