Był ciepły czerwcowy poranek. To był jej pierwszy rok w tym miejscu. Za kilka dni miały nadejść wakacje. Tonks lubiła tę szkołę. Hogwart to wspaniała szkoła dla czarownic i czarodziejów. Dziewczyna mimo, iż lubiła tę szkołę, nienawidziła czwórki przyjaciół z siódmego roku. Jednak jeden z nich był jej bardzo bliski.Syriusz Black. Chłopak z czarnymi sięgającymi kawałek za barki włosami.Szyderczy uśmiech był widoczny na jego twarzy każdego dnia. Nikt z nim nie zadzierał. Każdy bał się, że od ich kawałów nie będzie miał spokoju. Kolejny z czwórki to James Potter. Miał zawsze na twarzy uśmiech, a jego włosy zawsze były rozczochrane. Były jedną wielką szopą. Remus Lupin- wilkołak, blond włosy,na jego twarzy były blizny, zapewne po pełniach. Mimo, że zadawał się z pozostałą trójką był bardzo miły i życzliwy. Peter Petigrew- potocznie zwany jako Glizdogon. Zawsze chodził za chłopakami jak cień. Jedyne co kochał to jedzenie. Właściwie jeżeli nie było go z Huncwotami, był w kuchni.
Nimfadora szła właśnie do biblioteki oddać książki. Pokój wspólny Hufflepuffu oddalony był od biblioteki chyba najbardziej. Idąc z książkami nie zauważyła, że przed nią stoi ktoś odwrócony plecami. Chwilę później uderzyła w tą osobę, a jej książki rozsypały się po podłodze. Warknęła coś do siebie. Zaczęła zbierać książki nie zwracając uwagi na to, że człowiek w którego buchnęła właśnie jej pomaga. Nawet nie zwróciła uwagi w kogo buchnęła. Po chwili usłyszała melodyjny i ciepły głos:
-Powinnaś bardziej uważać Dora- zaśmiał się Lupin. Nie rozpoznała go po głosie. Tylko po tym jak do niej mówił. Tylko on mówił na nią Dora. Szybko spojrzała w jego stronę. Miała minę jakby zobaczyła ducha. Remus także spojrzał na nią. Spojrzeli sobie w oczy. Wtedy wszystko wokół przestało istnieć. Byli tak pochłonięci swoimi oczyma, że nie zauważyli kuzyna Tonks, a przyjaciela Remusa- Syriusza. Razem z nim przypałętał się Potter. Nic nie mówili. Byli w ciszy co było do nich nie podobne. Zazwyczaj darli mordy. W sumie musiało wyglądać to dziwnie. Ona kucała trzymając książkę w jednej ręce, zaś Lupin trzymał drugą i również kucał. W końcu po kilku minutach usłyszeli chrząknięcie. Nawet dwa. Razem z chłopakiem w sekundę spojrzeli w stronę dźwięku. Stał tam nie kto inny jak Syriusz i James. Szybko odwrócili wzrok rumieniąc się. Dziewczyna miała o tyle gorzej, że jako metamorfomag jej włosy zmieniały się również z jej uczuciami w danej chwili. Syriusz wyuczył się kolorów jej włosów w zależności od jej nastroju lub uczuć. Czerwony, który aktualnie miała na sobie oznaczał jedno- zakłopotanie. Uśmiechnęli się i podeszli Syriusz do Tonks, a Potter do Lupina. Poklepali ich delikatnie po głowach i oznajmili razem coś w stylu „ ahhh ta miłość'- po czym uśmiechnęli się jeszcze raz i poszli zostawiając ich samych.
-To co idziemy do biblioteki?- spytał uśmiechając się delikatnie dalej zarumieniony. Dziewczyna potwierdziła lekkim skinieniem głowy. Od tamtej pory wszędzie można było zobaczyć ich razem. Na śniadaniu, obiedzie, kolacji, w bibliotece. Szkoda, że oboje nie byli z tego samego domu. Wtedy mogliby siedzieć w PW. Jedyne co ich smuciło to to, że Remus w tym roku kończył szkołę. Tonks miała do jej końca jeszcze 6 lat. Szli właśnie na obiad. Dziś chłopak miał usiąść przy swoim stole Gryffindoru, a dziewczyna przy swoim stole Hufflepuffu. Lupin musiał w końcu porozmawiać z Huncwotami, zaś Nimfadora z koleżankami z dormitorium. Gdy tylko podeszła i usiadła między nie została zalana salwą pytań.
-Jesteś z Remusem?- spytały wszystkie trzy na raz ale chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewały
-Nie- odpowiedziała dziewczyna krótko i na temat
-A ja zrobię wszystko żebyś była- Amanda uśmiechnęła się zwycięsko widząc jej praktycznie bordowy kolor włosów. Tonks była bardzo zakłopotana. Spojrzała na Remusa, a w tym samym czasie on na nią. Po raz kolejny zatonęli w swoich oczach. Sekundę później usłyszeli głośny krzyk: