🎄🎁Special for Christmas part 2🎁🎄

436 27 3
                                    

Otworzyłem oczy i zauważyłem, że leżę w swoim łóżku u siebie w pokoju. Czyżby jednak to tylko był sen? Nawet jeśli to i tak bardzo dużo dał do myślenia.

- A da jeszcze więcej. - usłyszałem kolejny znajomy głos. Kobiecy głos. - Nadal nic się nie zmieniłeś. - zaśmiała się, a ja już doskonale wiedziałem z kim mam do czynienia.

- Patch. - powiedziałem i spojrzałem w stronę poświaty. Nie myliłem się. Stała oparta o szafę z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Do twarzy ci w dłuższych włosach.

- Chyba nie przyszłaś, żeby mnie komplementować. - westchnąłem i wstałem z łóżka. - Duch przyszłych świąt, tak?

- Aż tak ci się spieszy?

- Chce już to mieć za sobą.. - wyznałem. Cholernie się bałem co tam zobaczę.

- Jesteś niemożliwy. - pokręciła głową i podeszła do drzwi. Otworzyła je, a moim oczom nie ukazał się tak dobrze znany mi korytarz, lecz ogromny salon. Z wielką choinką w rogu pod którą leżały prezenty i wieloma ozdobami na oknach, stoliku oraz kominku.

- Jak tu.. ładnie. - przyznałem rozglądając się po pomieszczeniu. Odgłosy szybkich kroków rozległy się nad moją głową. Po schodach szybko zbiegła mała blond dziewczynka. Wpadła jak burza do salonu i od razu skierowała się pod choinkę.

- Naomi, one ci nie uciekną. - dołączyła do niej Vivian. Była o wiele starsza. Jej włosy sięgały do pasa zaplecione w warkocz. Miała na sobie wygniecioną, zbyt dużą koszulę w świąteczne laski i grube białe skarpetki.

- A wam Mikołaj nic nie przyniósł? - zapytała mała patrząc na Viv.

- W liście napisaliśmy, żeby nasze prezenty wymienił na prezenty dla ciebie. - usłyszałem męski głos. Do pomieszczenia wszedł wysoki, średniej budowy blondyn, którego włosy sięgały nieco poniżej brody. Podszedł do dziewczynki i złożył pocałunek na jej głowie, po czym odwrócił się w stronę Viv i pocałował ją czule w usta.

- Że co? - zapytałem wybity z rytmu. - Myślałem, że to nasza przyszłość.

- Zerwaliście. - odparła Patch. - Poznała go po waszej kolejnej kłótni w Wigilie.

- Zerwaliśmy?

- Owszem. Kłóciliście się przez cały rok, ale w Wigilie miarka się przebrała. Wyszła z waszego domu i po drodze zapłakana wpadła na Jaspera. Zabrał ją na kawę to pobliskiej budki i tak się zaczęło. - wzruszyła ramionami.

- Nie walczyłem? - zapytałem niedowierzając.

- Duma ci na to nie pozwoliła. Wróciłeś do nielegalnych walk oraz podsłuchiwania policji, jak za dawnych lat.

- To niemożliwe...

- Samotność bywa uzależniająca. - wzruszyła ramionami.

- Nie, nie... - pokręciłem głową. - Nie będzie tak..

- To już zależy od ciebie, Diego. Nie jesteś sam, już nie. - Patch położyła mi dłoń na ramieniu. Sceneria zaczęła się rozmazywać aż w końcu pokryła ją ciemność. Wszystko zniknęło.

Otworzyłem oczy i automatycznie poderwałem się do pozycji siedzącej. Byłem w swoim pokoju, w swoim łóżku, a za oknem zaczęło już świtać. Na zegarku godzina 5.

- Jeszcze mam czas. 

24 grudnia
Vivian pov

Obudziłam się dosyć wcześnie. Już trochę po godzinie 7 opuściłam łazienkę z zarzuconym cienkim szlafrokiem na piżamę. Najchętniej zostałabym w pokoju i nie wychodziła przez cały dzień. Naprawdę miałam dość.. Te słowa Diego strasznie zabolały. Klaus i Ben opowiadali mi, że jest bardzo nieznośny ale miałam nadzieje, że te wspólne lata jednak trochę zmienią jego podejście. Nie zmieniły.
Wyszłam na korytarz, a do moich uszu dotarły świąteczne piosenki.

- Ktoś działa już od samego rana. - mruknęłam i skierowałam się na parter. Już w połowie drogi dało się wyczuć wypieki Grace. Tak pięknie pachniało piernikiem w jej wykonaniu.
Weszłam do salonu, gdzie na środku zastałam ogromną choinkę, którą kończyli stroić Klaus i Ben. Oboje mieli na sobie dziergane świąteczne sweterki, które wyglądały mega słodko.

- Brawo słońce. - powiedział Klaus i puścił do mnie oczko.

- To się nazywa osiągniecie. - dodał Ben i wrócił do zawieszania bombek.

- Em? O czym mówicie? - zapytałam marszcząc brwi. W odpowiedzi dostałam jedynie ich podejrzane uśmiechy. Spojrzałam na nich ostatni raz i skierowałam się do kuchni aby zobaczyć czy nie potrzebują tam mojej pomocy. W pomieszczeniu zastałam Grace, Vanye i Allison. Również miały na sobie dziergane sweterki i właśnie wyciągały ogromną blachę z wcześniej wspomnianym piernikiem.

- Tak bardzo chce już wieczór. - odparłam podchodząc bliżej dziewczyn. Spojrzały we trzy na mnie i posłały ogromny uśmiech.

- Nie wiem jak, ale dziękuje. - odparła Grace i wróciła do przyprawiania pieczeni.

- O co dziś wszystkim chodzi? - zapytałam w końcu. - Zrobiłam coś czy jak?

- Nie widziałaś? - do kuchni wszedł Pogo. - Polecam wyjść na zewnątrz.

- Na zewnątrz?

- Świąteczny cud. - skomentowała Vanya. Przekręciłam głowę na bok ale finalnie zdecydowałam się nie pytać, tylko po prostu sprawdzić o co im chodzi.
Mimo niskiej temperatury wyszłam na zewnątrz bez zarzucenia czegoś więcej na siebie. Na starcie uderzyło we mnie chłodne powietrze, które wbrew pozorom było przyjemne. Uwielbiałam ten okres w roku.
Schodząc po schodach zauważyłam, że Luther i Pięć kończą stroić płot. Chciałam do nich podejść ale zatrzymał mnie dobrze znany mi głos.

- Ty jesteś poważna? - odwróciłam się w stronę źródła. W moją stronę szedł Diego. Miał na sobie niebieski świąteczny sweter i kożuch. Podszedł do mnie i ściągnął nakrycie po czym mnie nim otulił. - Chcesz się rozchorować?

- Diego, co ty.. - zaczęłam ale szybko mi przerwał całując moje usta.

- Jestem.. totalnym.. idiotą. - powiedział między pocałunkami. Ależ ja za tym tęskniłam.

- Nie zaprzeczę. - odparłam odsuwając się. On jednak położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie jak najbliżej do siebie.

- Tak cholernie cię przepraszam.. Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. - oznajmił opierając swoje czoło o moje. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

- Nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam uśmiechając się. Żałował. Czułam to.

- Nawet ci na to nie pozwolę. - powiedział i sięgnął go kieszeni swojego kożucha, który miałam na sobie. Wyciągnął z niego małe pudełeczko i wystawił je w moją stronę. - Naprawdę przepraszam i bardzo doceniam, że jesteś.
Wzięłam pudełko i otworzyłam je. W środku znajdował się srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie sztyletu. Jedna z wielu rzeczy, które nas łączy.

- Dziękuje, ale co ci się stało? - zapytałam. Porównując Diego wczorajszego do dzisiejszego.. to dwie inne osoby.
Nagle na mój nos spadł drobny płatek śniegu. Z każdą chwilą pojawiało się ich coraz więcej, aż w końcu zaczęło porządnie sypać.

- Zrozumiałem, że już nie muszę być sam i to jak spędzę święta zależy tylko ode mnie. - wyjaśnił.

- No i zrozumiałem jak bardzo cię kocham. Bez ciebie nic nie ma najmniejszego sensu.

- Diego..

- Już nigdy nie będziesz żałować, że mnie wybrałaś. - oświadczył.

- Nigdy tego nie żałowałam. - przyznałam i przylgnęłam ustami do jego ust.

- Wesołych Świąt, skarbie.

- Wesołych Świąt.

----
Wesołych Świąt kochani w tym jakże fatalnym 2020 roku 🎄
Oraz szczęśliwego Nowego Roku 2021

I jeszcze raz wielkie podziękowania dla aniula1173 za wspaniały pomysł na rozdział ❤️

Enjoy!

V.

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz