8:00
10 godzin do kolacji wigilijnej– Wyłącz to pitolenie w tej chwili albo wyrzucę to radio przez okno!
Krzyk mężczyzny przeszył niewielkie mieszkanie, po którym rozchodziło się wesołe i pełne energii "Jingle Bell Rock". Była to bardzo przyjemna piosenka, do której noga sama podrygiwała, a ciało wyrywało się by tańczyć.
Ale Lee Minho nie lubił piosenek świątecznych, właściwie to nie lubił świąt, na które zgadzał się jedynie dzięki jednej osobie.
A ta osoba klęczała właśnie przed muszlą klozetową i zwracała skromne śniadanie, jakie spożywała dobrą chwilę wcześniej.
– Jisung? – natychmiast spuścił z tonu na widok białego jak ściana współlokatora, który zmęczony opierał tył głowy o stojącą obok pralkę.
Chłopak z trudem podniósł się na nogi i opuścił klapę toalety, na której usiadł, łapiąc się za brzuch. Minho od razu wyciągnął do niego dłoń i pomógł przedostać się na kanapę w salonie. Bez słowa okrył młodszego kocem w renifery i przyłożył dłoń do jego czoła, wyczuwając jak ciepłe ono jest.
– Zjadłeś coś podejrzanego? – zapytał zatroskany, bardziej otulając chłopaka.
Ten zaśmiał się słabo i pokiwał delikatnie głową, przypominając sobie, jak dwa dni wcześniej zajadał się wypiekami Minho.
– Twoje ciasteczka.
– Ciasteczka? Przecież zjadłeś całą blachę! – odparł zdziwiony.
Han uciekł wzrokiem w bok, nie przestając się uśmiechać. Założył przy tym kosmyki swoich blond włosów za ucho, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
– Nie chciałem żeby było ci przykro... ale – wrócił spojrzeniem na przyjaciela. – Kto normalny używa mąki ziemniaczanej do wypieku ciastek? Były gumowe, mączne i spalone na wiór!
Minho zrobił niezadowoloną minę i głośno westchnął, gdy w zasięgu jego wzroku znalazł się karton świątecznych lampek, łańcuchów i innych ozdóbek, który Jisung dzień wcześniej przyniósł ze strychu.
Zostało niewiele do przyjazdu gości, a oni byli z przygotowaniami w kompletnym polu!– Chyba dam radę ubrać choinkę i powiesić lampki na balkonie – stwierdził Han, gdy zauważył w co tak wpatruje się starszy.
Już chciał się podnosić, ale dłoń Minho zatrzymała go w połowie, kategorycznie zakazując mu jakiegokolwiek ruchu.
– Zostajesz na kanapie. Zrobię ci herbatę i sam ogarnę jakoś te ozdoby.
Mówiąc to podał młodszemu pilot od telewizora i podszedł do kartonu, oglądając wielką pajęczynę poplątanych ze sobą lampek.
– A co z kolacją wigilijną? – zapytał, włączając losowy program, na którym leciał świąteczny odcinek jakiegoś serialu.
– Zajmę się wszystkim, a ty napisz do chłopaków, kiedy dokładniej będą – rozkazał, wrzucając z powrotem kulę lampek do pudła.
Czekała go długa zabawa w rozplątywanie lampek, które były jak wielka wersja słuchawek na kabel, wielogodzinna bitwa w kuchni z indykiem, na którego Jisung się tak uparł przez przyjazd ich Australijskich przyjaciół, dekorowanie ponad czterdziestu pierników, ozdabianie mieszkania i pakowanie ostatnich prezentów w swoim pokoju, co najpewniej skończy się masą wyzwisk na papier w śnieżynki, który został mu z tamtego roku.
I wszystko byłoby w porządku, ale część obowiązków miał przejąć ledwo dychający Jisung, na którego pomoc nie miał co liczyć.
Zapowiadały się cudowne święta.
CZYTASZ
Felix Navidad || skz
FanfictionDziesięć godzin przed kolacją wigilijną Han Jisung czuje się jak zużyty worek na śmieci, Lee Minho próbuje przyozdobić całe mieszkanie na przybycie przyjaciół, Hwang Hyunjin skręca kostkę, Bang Chan gubi walizkę na lotnisku, Seo Changbin i Lee Felix...