Rozdział 89

1K 49 75
                                    

Kochani, dziś z całego serca chcę życzyć wam wspaniałego Nowego Roku. Mam nadzieję, że spełnicie kilka ze swoich marzeń oraz, że będzie dopisywać wam zdrówko. Uśmiechajcie się, spędzajcie czas z rodziną i przyjaciółmi. Niech ten rok 2021 będzie sto razy lepszy niż ten, który już za nami. Wybawcie się dobrze dzisiejszego wieczoru!

A teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania. 

***

Nadszedł koniec maja, a wraz z nim wesele Johna i Diany. Remus i Lena opuścili Hogwart za zgodą McGonagall w piątek wieczorem. Lupin zaprosił blondynkę do siebie na noc. Następnego dnia, zostali wypuszczeni z domu dopiero w południe, ponieważ rodzice wilkołaka nie mogli nacieszyć się widokiem pary. 

W domu Watson zostali powitani przez Edwarda, który czekał na nich obiadem. Przywitali się również z Charlotte, której pierwszą czynnością było przytulenie chłopaka siostry. Dziewczyna przez pół dnia zachwycała się tym, że Lottie zaczęła chodzić i co chwilę zabierała ją gdzieś za rękę. 

Po południu wszyscy wzięli prysznic i rozpoczęli przyszykowania do uroczystości. Lena pokręciła sobie włosy, a potem zrobiła minimalny makijaż. Nie obyło się od upaprania szminką Huncwota, który przez godzinę miał ją na szyi, aż zauważył to pan Watson. Dziewczyna z pomocą chłopaka ubrała również siostrę. Narzucili na nią różową sukienkę i białe rajstopy w motylki. Na głowie zrobili jej dwa małe koczki i przypięli je spinkami. Gdy mała była gotowa, oddali ją w opiekę ojca i sami wzięli się za ubierania. Lupin założył na siebie garnitur, a Watson niebieską sukienkę do kolan z odkrytymi ramionami. Wyszła z garderoby i odwróciła się tyłem do chłopaka. 

- Zapniesz mi zamek? - zapytała, a Lunatyk stanął bliżej. Odgarnął jej włosy, a ona wzdrygnęła się trochę od dotyku jego zimnych rąk. - Zimne ręce to podobno cecha ludzi, których nikt nie kocha. 

- No widzisz? Czyli mit już obalony. - zaśmiał się i zrobił krok w tył. - Gotowe. 

Blondynka odwróciła się do niego i uśmiechnęła się lekko. 

- Obalony. 

Wilkołak przypatrzył się jej uważnie, a ona również przejechała go wzrokiem. 

- Mam najprzystojniejszego chłopaka na świecie. - powiedziała melodyjnie, a on się zarumienił. 

- A ty wyglądasz jak księżniczka, lisiczko. Wzrok wszystkich kawalerów wyląduje dziś na tobie. 

- Nie zdziwiłabym się gdyby zaczepiła cię moja wredna kuzynka. - przewróciła oczami. - Cóż wystarczy tylko mieć nadzieję, że się nie zjawi. Chodźmy, bo tato już na nas czeka. 

- Jasne. 

Złapali się za ręce i zeszli ze schodów. Na dole czekał już na nich Edward z wózkiem i Charlotte. Cała trójka chwyciła się za ramiona, a mężczyzna trzymał wózek z córką, po czym teleportowali się do lasu. Ruszyli przez niego po ścieżce, aż trafili do wyjścia. Otaczało ich kilka domów, a na środku można było dostrzec skromy kościół. 

- Większości mojej rodziny nie widziałam przez dwa lata. - skomentowała dziewczyna. - Praktycznie wszyscy mieszkają we Francji i Belgii. 

- Nie masz rodziny w Anglii? - spytał ciekawy Remus.

- Mam, ale niewiele. Są tu tylko Fickowie i wujek Henry, ale w jego naturze raczej nie leżą spotkania rodzinne. - wzruszyła ramionami. 

- Mam jeszcze jedno pytanie. Czemu ceremonia odbywa się w mugolskim kościele? Każde czarodziejskie wesele, na którym byłem odbywało się raczej w Ministerstwie z udziałem pastora. - zauważył chłopak. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz