❤️❤️❤️

26 3 4
                                    

Południe w domu całusów zapowiadało się normalnie, Roma kończyła lekcje instrumentu a Olimpia i Ludwik bawili się w pokoju rodziców. Alina pracowała przy swoim biurku. Wtedy coś przykuło uwagę Romy - za oknem biały puch spadał na dachy domów. Roma, jak z procy wstrzeliła powiadomić Olimpie.
- śnieg!!! - wrzasneła wbiegając do pokoju. Olimpia podbiegła do okna.
- Śnieg!!!!! - Krzyknęła jeszcze głośniej.
- Śnieg! - pisnął Ludwig.
- Ktoś umarł anioły płaczą - zabrzmiał tubalny głos Aliny która weszła  do pokoju.
- Wręcz przeciwnie- rozpromienił się Ludwiczek.
- śnieg to, to, łzy szczęśća aniołów albo wiem, śnieg to cukier który wysypują na ziemię anioły żeby osłodzić nam życię, tylko nie którzy nie czują jego smaku- popatrzył na siostrę z triumfalnym, a z życzliwym uśmiechem.
- Dobra dobra filozofie, ale nie przyszłam tu znajdywać wspaniałych porównań śniegu tylko na was nawrzeszczeć za to że jesteście tak głośno, a ja mam test z biologi.
-  My tylko się cieszymy - Roma posmutniała, po czym podeszła do okna i utkwiła spojrzenie w płatkach śniegu tak delikatnych, które powoli spadały i roztapiały się na chodniku. Właśnie, roztapiały lud w sercach ludzi, ale czy zdołajaą roztopić serce Aliny? Jeden płatek może być tak ciepły dla kogoś tak zmarźniętego....

- Dzwoni telefon-  oznajmiła mama dzieci. Ludwik podbiegł do talefonu. "Nieznany numer" - na ekranie
telefonu pojawiła się powyższa informacja.

Oto taka Książka o rodzińce i świętach :) Zapraszam! Mam nadzieję że się podoba chciała bym napisać ją od początku do końca i może nawet napisać serię takich książek...

"Choćby dla mnie"  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz