Rozdział 24

408 17 1
                                    

Lucjusz Malfoy spojrzał na Draco i mnie z obrzydliwym uśmiechem. Jego włosy były zmierzwione i brudne, twarz pokryta papką i brudem. Jego oczy, zwykle burzowe i tajemnicze, szaleją i biegamy po pokoju z błyskawiczną intensywnością. Przełknęłam ślinę, chowając klucz do kieszeni.

- Usunąłeś strażników? - pyta szybko, a jego czoło pokrywa się potem, gdy patrzył przez drzwi.

- Tak, ojcze - mówi Draco, robiąc krok do przodu, patrząc na ojca z cichym podziwem. Patrzyłam ze złamanymi oczami na ich interakcję. Draco nie widział swojego ojca od miesięcy i wyglądał, jakby nie zamierzał podawać mu pory dnia. Przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć szlochem.

-A dementorzy cię nie wyczuli !? Cały protokół był przestrzegany !?

-Tak.

Lucjusz wyraźnie się rozluźnił, jego ramiona opadły, gdy Draco zrobił ostrożny krok do przodu. Nie objął go, ale zamiast tego wyciągnął świeżą parę ubrań z marynarki i położył je na małym, chwiejnym łóżku. Szybko się cofnął, czekając na aprobatę ojca. Stałam niezgrabnie, zacierając ręce, kiedy chłód dementorów zaczął przenikać przez moje kości.

- Chodź, dziewczyno - skinął na mnie Lucjusz, wyciągając rękę. Zrobiłam nerwowy krok do przodu, szurając nogami, aż zbliżałam się do niego. Podchodziłam coraz bliżej, a potem trafiłam tuż pod jego nos.

Przez chwilę widziałam, jak w jego zamglonych oczach błyska wdzięczność, ale minęła w ciągu milisekundy. Poczułam, jak coś płonie i uderza mnie w twarz. Upadłam na ziemię, chwytając się za policzek, gdy uderzył mnie w szczękę, a łzy napłynęły mi do oczu pomimo lepszej oceny. Mój policzek płonął i posłałam przerażone spojrzenie na Draco, wciąż ściskając mój policzek. Twarz miał czerwoną z gniewu, ale nic nie powiedział i odwrócił wzrok.

- Nigdy nie mów nic o tym spotkaniu, bo dostaniesz więcej niż policzek - powiedział niskim, groźnym głosem.

Przełknęłam krzyki, które narastały mi w gardle i szybko wstałam, otrzepując dżinsy i mocno skinęłam głową. Wciąż piekł mnie policzek i wiedziałam, że uderzył mnie tak mocno, że przynajmniej został tam siniak. Draco spojrzał na swojego ojca po tym, jak dostrzegł mój policzek, jego pięść była zaciśnięta, ale milczał.

-Teraz - powiedział, - przyniosłeś to?

Draco wyciągnął aksamitne pudełko z kieszeni garnituru i pokazał ojcu zmieniacz czasu. Ogarnęła mnie kolejna fala frustracji i zdrady i po raz kolejny poczułam wstręt do Draco Malfoya.

- Co my z tym robimy, ojcze? - zapytał Draco, oblizując usta.

Zanim jeszcze odpowiedział na pytanie, rozległo się głośne huknięcie do drzwi i do pokoju wbiegła grupa magów. Lucjusz cofnął się jak zwierzę, a Draco cofnął się o krok, przyciskając Zmieniacz Czasu do piersi.

-Stupefy! - Krzyknął głos spod peleryny. Draco poleciał z powrotem pod ścianę, upuszczając Zmieniacz czasu, gdy inny zakapturzony Czarodziej podniósł go z łatwością.

-Sectumsempra! - głos powtórzył się, gdy Lucjusz Malfoy został trafiony. Bez różdżki do obrony, przyjął uderzenie z pełną siłą i zaczął wić się z bólu, gdy krew wypływała z niego w kilku ranach. Draco wyglądał na przerażonego, cofając się do ściany. Poczułam, jak szorstka ręka chwyta mnie za ramię.

Hiperwentylowałam się, myśląc, że to Blake lub inny Śmierciożerca, który znowu mnie porwie, ale natychmiast odprężyłem się, gdy dłoń była ciepła, i zauważyłam najmniejsze skręcające się blizny wystające na przedramieniu mężczyzny.

Ron.

Harry zdjął płaszcz i spojrzał na Draco, wpatrując się w jego czaszkę. Draco przełknął ślinę, cofając się i wyciągając różdżkę drżącą ręką.

- Nie musisz tego robić, Malfoy - powiedział, robiąc krok do przodu i ostrożnie unosząc ręce. Draco był bledszy niż zwykle i wycofał się do kąta, gdzie jego ojciec leżał wśród gruzów.

- Nie wiesz, co mam zrobić, Potter! - splunął, znów na mnie spojrzał, a jego burzowe oczy pojaśniały na chwilę.

Zrobiłam krok do przodu pomimo protestów Rona i spojrzałam mu w oczy.

- On ma rację - mówię, gdy usta Draco zaczęły drżeć. - Możesz zostawić to wszystko za sobą, chodź z nami i zostaw go tam, gdzie zasługuje by być.

Dotykam dłonią posiniaczonego policzka i patrzę w stronę, gdzie leży Lucjusz, nieprzytomny i krwawiący.

- Hermiono, przepraszam - powiedział Draco, przeczesując poruszoną ręką włosy. - To wszystko moja wina, nie powinienem, nie mogłem ...

Zrobił krok w moją stronę, a jego oczy pękły, gdy zrobiłam krok do tyłu. Draco mnie zranił, nie mogłam tego nie widzieć. Jego twarz się zarumieniła i zacisnął usta, żeby nie płakać. Zsunął się z powrotem do ściany jak pijak i schylił się, by dotknąć ramienia ojca, unosząc wysoko różdżkę.

-Nie - oddycham.

- Mój ojciec się nie poddaje. Hogwart jest następny. Wynoś się, póki jeszcze możesz.

Moje oczy rozszerzyły się i w ciągu sekundy go nie było.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz