Powroty, szczególnie do miejsc takich jak to, były dla niej zawsze niezapomniane.
Hogwart roztaczał wokół siebie tą magnetyzującą, nie do końca wytłumaczalną atmosferę, którą Charlotte ubóstwiała.
Zresztą nie tylko ona. Osobiście nie znała osoby, która nie uważała tej szkoły za najwspanialsze miejsce na świecie.
Przystanęła na chwilę, żeby zobaczyć szkołę z tej perspektywy. Była przy miejscu, w którym pierwszoroczni wsiadają do łódek, aby pierwszy raz dotrzeć do szkoły.
Pamiętała ten stres i dreszczyk emocji przed przydziałem, przez który sama podróż łódką została zaślepiona w jej wspomnieniach. Chciała pamiętać.
- Flawley, marnujesz czas.
Przymknęła na chwilę powieki, po czym z typowo biznesowym wyrazem twarzy odwróciła się do osoby, która jej to zarzuciła.
- Nie, Riddle. Jest różnica między marnowaniem czasu, a poświęcaniem go na sztukę. Tego pewnie nie zrozumiesz, ale lubię patrzeć na ładne rzeczy.
- Dlatego nie patrzę na ciebie. - dodała w myślach.
Był przystojny na zewnątrz, ale wstrętny w środku.
- Cenię szczerość.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale tego nie widział, bo nadal stała twarzą w stronę zamku.
Przecież chyba nie powiedziała tego na głos. Nie, napewno nie powiedziała tego na głos.
Pokręciła głową, jakby chciała coś z niej wyrzucić i skierowała się do powozów.
- Charlotte!
Od razu poprawił jej się humor, bo chwilę później została niemalże staranowana przez nieco niższą od siebie szatynkę.
- Virginia, wspaniale, że przywitałaś się ze mną w pociągu. Bardzo miło z twojej strony, że mnie szukałaś. - sarknęła ciemnowłosa, ale nie mogła ukryć przy tym szczerego uśmiechu.
- Później Ci opowiem, ale napewno poprzesz moje decyzje. Ale się za tobą stęskniłam! Wiesz, że mogłaś przyjechać do Nas na kilka dni..
Vi była wulkanem energii. Charlotte zdarzało się ją wyobrażać jako spokojną dziewczynę, ale było to conajmniej niewykonalne. Bez uśmiechu nie wyglądała nawet jak ona sama.
- Też za tobą tęskniłam i wiesz, że nie chce się narzucać. Poza tym też mogłaś wpaść. - przerwała na chwilę i szybko pomyślała o zmianie tematu, zanim dziewczyna zacznie go drążyć. - Jestem padnięta po tych wykładach. Krukoni powinni mieć zakaz wygłaszania przemów. - westchnęła dziewczyna, a szatynka tylko się zaśmiała, łapiąc koleżankę pod ramię.
Wsiadły do pierwszego lepszego, do którego po kilku chwilach wsiadło ich dwóch kolegów z roku i dziewczyna z roku niżej.
- Kogo my tu mamy! Charlotte Flawley, miło Cię widzieć po wakacjach. Już by się wydawało, że ładniejsza być nie możesz, a tu proszę.
Virginia prychnęła. Rozmówca koleżanki był jej byłym chłopakiem, który podrywał ją tylko po ty by być bliżej Charlotte.
- Dziękuję za komplement, Rosier.
Zdawała sobie sprawę, że nie skończy mówić. Nie dawał jej spokoju od połowy ich czwartego roku, a ona kompletnie nie była nim zainteresowana. Było mu daleko do jej ideału, chociaż sama go nigdy nie określiła, a ponadto głupio jej było w stosunku do przyjaciółki.
Nie był brzydki, ale jego podejście do wszystkiego pozostawiało wiele do życzenia. Nie mieli nawet o czym poprowadzić dłuższej konwersacji, nieopierającej się na jego końskich zalotach.
CZYTASZ
Wokół wspólnej osi | Tom Riddle
FanfictionCharlotte Flawley była dla niego złożoną postacią. Szczególnie, gdy zaczęła coraz częściej stawać mu na drodze. Nienawidził tego, że zaczęła być w jego misternym planie największym jak dotąd problemem. Wiedział to i owo o niej, jak o wszystkich, ale...