— Nie mogę uwierzyć, że nic nam nie chce powiedzieć!
James od wczoraj był zły na Syriusza. Wrócił do dormitorium późnym wieczorem i nie powiedział ani słowa. Rano też się nie odezwał. Dopiero teraz złość przeszła mu na tyle, by rozmawiać chociaż z Remusem.— Może potrzebuje czasu, czy coś... - Lunatyk mimo wszystko starał się go bronić.
— Wcześniej mówił nam wszystko. Ja i ty też mówiliśmy mu o każdej sytuacji, szczególnie tego typu! Nie wiem co z nim się stało, ale przestanę mu ufać jeśli się nie ogarnie.
Remus nie wiedział jak i czy w ogóle odpowiedzieć, więc zwyczajnie to przemilczał. Chociaż zabolało go to... nie bardziej niż to jak Syriusz się zachowywał, ale jednak. Kochał go i ufał z całego serca, ale też nie rozumiał jego postępowania. Dlaczego to ukrywał?
Było już po lekcjach i Lunatyk siedział z Jamesem i Peterem na zewnątrz. Deszczu nie było, ale wiatr i ponura atmosfera została. Jednak na dworze było najmniej osób i było to najlepsze miejsce do rozmowy nieprzeznaczonej dla obcych.— Co on ukrywa? Regulusa też wczoraj nie było... do domu pojechali? Jak matka go znów pobiła to... ale to nie ma sensu, po co by jechali? Nie mówiąc o tym, że zajęłoby to więcej czasu... Wycierus był wczoraj na lekcjach? Ej, słuchasz mnie w ogóle?
— Eee... co? Wybacz, zamyśliłem się - zastanawiał się oczywiście co mogło stać się Syriuszowi. Często o nim myślał, ale jeszcze nigdy aż tak się nie martwił i nie bał o przyjaciela.
— Matko, ale wy oboje jesteście głupi... - pokręcił głową. Ciekawiło go jak to możliwe, że żaden z nich nie zauważał co ten drugi czuje.
— O co ci chodzi? To Syriusz coś przed nami ukrywa, nie ja...
— Ja tam nie wiem o co chodzi, ale wiem, że zaraz obiad - Glizdogon do tej pory milczał, ale w końcu stwierdził, że jednak warto o tym przypomnieć. Widząc jednak, że żaden z gryfonów nie zamierza jeszcze iść poszedł sam w kierunku zamku.
— Nie przypominam sobie byś mówił do Petera.
— Daj mu spokój.
Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem poszli do wielkiej sali. Syriusz siedział z spuszczoną głową. Remusowi ten widok łamał serce. Nie chciał widzieć ukochanej osoby z podbitym okiem, ukrywajacej twarz między czarnymi lokami i tak smutnej... Usiadł obok Łapy, jak zwykle.
— Jak się czujesz? — wyszeptał.
— Jest okej — odpowiedział po na tyle długiej chwili, że Lunatyk mógł sobie sam odpowiedzieć. W dodatku jego głos był drżący, zmęczony. Nie było okej i każdy kto zobaczyłby Syriusza stwierdziłby to samo.
Remus, wiedząc jednak, że nie wygra odpuścił i zajął się jedzeniem. Rzucił tylko krótkie "pogadajmy po obiedzie" i już się nie odzywał. Odpowiedzi jako takiej nie było, ale po wyrazie twarzy Syriusza zrozumiał, że rozmowa się raczej nie odbędzie.
Po posiłku uczniowie rozchodzili każdy w swoją stronę. James na trening, Peter… nie wiadomo gdzie. On chyba po prostu lubił znikać i siedzieć gdzieś w samotności. Syriusz na dziedziniec, a Remus za nim.
I to ostatnie miało doprowadzić do niezbyt przyjemnej sytuacji. W zasadzie to tragicznej. Nie, to i tak duże niedopowiedzenie.
Black usiłował zgubić Lunatyka krążąc między murkami i idąc coraz szybciej. Remus jednak szedł dalej za nim i przyśpieszał na równi z czarnowłosym. Wyglądało to co najmniej komicznie. Grupka obserwujących ich puchonów potwierdzi. Tę grupkę szybko rozproszyło dwóch ślizgonów. Łatwo się domyśleć o kogo chodzi. W tym też momencie przestało być śmiesznie. Snape podszedł do Blacka, tym samym zatrzymując go i kończąc cały ten absurd. Lupin zatrzymał się w ostatniej chwili, by nie wpaść na gryfona.— Czego chcesz? — sam brak wyzwiska z strony Syriusza sprawiał, że było dziwnie.
— Mamy propozycję.
— Ale lepiej, żeby on stąd poszedł. Chyba, że mamy mu powiedzieć…? — Regulus dołączył do Snape’a z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
— Syriusz, o czym oni mówią?
Black zupełnie już spanikowany i sfrustrowany spojrzał na Lupina. Nie chciał niszczyć tej przyjaźni. A był pewien, że to się stanie jeśli mu powie. Nadal nie miał pojęcia, że Remus nie jest z nikim w związku i że było to tylko parszywe kłamstwo jego własnego brata i Severusa.
— O niczym co ciebie dotyczy.
— No chyba jednak mnie to dotyczy, skoro nie chcesz mi tego powiedzieć — patrzył z wyrzutem na Łapę. Ten nie odpowiadał. Wtedy Lunatyk zrozumiał brak zaufania Jamesa do Syriusza. Pokręcił głową zrezygnowany – Jeśli ty mi nie ufasz, to dlaczego ja mam ufać tobie?
Wyraźny ból i żal w jego głosie ogłuszyły Blacka. Stał jak słup soli wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stał chłopak. Obrócił się w końcu by zobaczyć jak Lupin znika w zamku.
— Wracając…
— Co żeście zrobili idioci?! – wydarł się. Ledwo powstrzymywał się przed wyjęciem różdżki i zaatakowaniem jednego z ślizgonów.
— My? Nic. To ty zawaliłeś. Z resztą jak zwykle — Syriuszowi ciężko było uwierzyć, że jego brat to mówi. Okej, nie był idealny… ale zawsze starał się chronić Regulusa.
— Spokojnie, nie powiemy mu... ale, będziesz musiał pomóc mi przy tworzeniu zaklęcia.
— Zaklęcia? Na łeb upadłeś? Nie jestem jakimś szczurem w laboratorium!
— Uważaj na słowa, albo Remus się dowie co do niego czujesz. Chyba nie chcesz rozwalać tej swojej przyjaźni, prawda? — jad w głosie Snape’a wywoływał dreszcze na skórze Blacka.
— Dobra… pomogę. Tylko nic mu nie mówcie – odpowiedział w końcu. Gdyby wtedy wiedział, co go czeka i ile razy trafi do skrzydła szpitalnego przez wtedy jeszcze nie stworzoną sectumsemprę…
Lunatyk w tym czasie szedł do bilbioteki. Był roztrzęsiony, smutny, mało mu brakowało do płaczu. Czuł jakby Syriusz po prostu już nie chciał się z nim przyjaźnić. Ale czego się spodziewał? Nie pasował tu, był inny, niebezpieczny. Był "bestią"... chociaż nikt nie nazwałby tak skulonego chłopaka idącego szybkim krokiem w stronę bilbioteki, emanującego wręcz smutkiem.
— Remus? — Lily dostrzegła go jak tylko wszedł do bilbioteki. Pokręciła głową. Urwie łeb Blackowi jeśli coś mu zrobił. Zostawiła podręcznik na stoliku i podeszła do chłopaka. Pociągnęła go za rękaw szaty z powrotem tam gdzie siedziała i spojrzeniem nakazała mu usiąść — Co się stało?
— Nic... — warknął, a na zaprzeczenie jego słów po policzku popłynęła mu łza.
— Mów.
— Żebym ja jeszcze wiedział co się stało...
— Co masz na myśli? — zmarszczyła lekko brwi nie rozumiejąc.
— Syriusz przestał nam ufać, ma jakieś sekrety, wczoraj wrócił do dormitorium z podbitym okiem, a teraz... — krótki, histeryczny chichot wyrwał mu się z gardła, przerażając Lily — Ma jakiś sekret z Severusem i Regulusem, prawdopodobnie dotyczący mnie. I wiesz co? Nawet mi nie odpowiedział, kiedy powiedziałem, że skoro on mi nie ufa, to ja nie mam jak ufać jemu...Lily westchnęła. Spodziewała się ciężkiej rozmowy, ale że aż tak? Wstała i podeszła do Remusa, żeby go przytulić. On dalej płakał, a ona go pocieszała, w głowie obmyślając sposób zabicia Blacka.
W pewnym sensie rozumiała uczucia gryfona. Sama też nie była w związku z kimś, z kim by mogła przez głupotę. Tyle, że u Remusa i Syriusza był to problem z zaufaniem i ukrywaniem uczuć, a u Lily i Jamesa... no cóz, Evans była zbyt dumna, żeby przyznać co naprawdę czuje.----------------------
Od razu przepraszam, że tyle to trwało. Książki nie porzucę i napewno napiszę ją do końca, choćby nie wiem ile to trwało, więc martwić się o to nie musicie.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki, mega to motywuje!
CZYTASZ
O Wilku i Psie, którzy nie zauważyli miłości | Wolfstar
FanfictionHogwart trzyma więcej tajemnic niż mogłoby sie wydawać. Remus boi się przyznać do uczuć, co prowadzi do okropnych, krzywdzących sytuacji. Syriusz również ma sekrety, które nadszarpują zaufanie reszty Huncwotów do niego. Regulus wie coś czego nie pow...