Rozdział 20. Kto w końcu strzelał?

214 27 5
                                    

Wypiliśmy z Cam kawę, gdy zadzwonił jej telefon.

-Niestety, muszę wyjść na chwilę – Powiedziała niechętnie – Muszę jechać do studia, mają jakiś problem.

-Cóż, jakoś sobie poradzę – powiedziałem obejmując ją – Ale później, nikomu Cię nie oddam – szepnąłem jej do ucha

-Tak? I co później – odpowiedziała zmysłowym głosem, wplatając dłonie w moje włosy. Mimowolnie jęknąłem

-Tego się przekonasz jak wrócisz – powiedziałem z uśmiechem

-To wiesz co? Pierdole ich i nie idę wcale – uśmiechnęła się

-A praca? – zapytałem unosząc brew

-Ty jesteś ważniejszy – powiedziała z powagą

-I jak się tu w Tobie nie zakochać? – objąłem ją mocno

-Ale ja mówię serio, nie pójdę. Najwyżej – wzruszyła ramionami.

-Idź załatw co musisz a później spędzimy czas razem – powiedziałem – Może gdzieś wyjdziemy?

-Nieee... To nie jest dobry pomysł..

-Dlaczego?

-Wolę zostać w domu i się Tobą nacieszyć.

-Wrócimy do tej rozmowy później, teraz zmykaj i wracaj szybko – powiedziałem i ją pocałowałem


Dziewczyna niechętnie wyszła. Mimowolnie się uśmiechnąłem na myśl o spędzeniu razem wieczoru.

-Jesteś z nią bardzo szczęśliwy – usłyszałem głos Emily

-Tak – powiedziałem niepewnie

-To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. – powiedziała siadając przy stole – Na mnie nigdy tak nie patrzyłeś, tak, byłeś miły, czasami czuły ale gdy patrzysz na nią widzę jak oczy Ci błyszczą a uśmiech jest szczery.

-Co Ci mam powiedzieć Em? Byłem z Tobą szczery, mówiłem Ci, że Cię nie kocham.

-Tak, wiem tylko... – zawahała się i spojrzała mi w oczy – To trwało zanim się dowiedziałeś o mnie i Tomie?

-Po co do tego wracać? – westchnąłem – Było, minęło.

-Rozumiem – powiedziała smutno- Rozmawiałam z adwokatem, jeżeli zgodzisz się na rozwód bez orzekania o winie, zakończymy to na jednej rozprawie.

-Dobrze, zgodzę się. – powiedziałem chłodno

-Jesteś pewien? – zapytała zdziwiona

-Tak – spojrzałem jej w oczy – I Jeżeli to prawda, że nie jesteś już z ojcem... Oddam Ci część majątku.

-Co? – kobieta była w wyraźnym szoku – Ale.... Ale Gabriel.. Ja Cię zdradzałam, tyle lat, byłam beznadziejną żoną.

-To jest już przeszłość, nieważna dla mnie. Ja chce tylko szczęścia i świętego spokoju. Tobie też się należy bo podejrzewam, że i Ciebie ojciec wykorzystał, żeby mnie zniszczyć – wzruszyłem ramionami

-Tak myślisz? – zapytała smutno

-Niestety tak.

-Boże... A ja teraz urodzę dziecko tego kutasa – powiedziała zrozpaczona

-Nie martw się, dasz sobie radę i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziałem a ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

-Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie

Prawdziwa Miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz