[4XII ŚRODA]

125 22 73
                                    

Obudziły ją promienie słońca, które padały na jej twarz. Przetarła zaspane oczy. Poczuła coś dziwnego na swoim policzku. Podniosła palce, dotykając go. Wymioty. Spała we własnych wymiotach.

Wspomnienia poprzedniego wieczora powoli wracały do Ning Yizhuo. Przypomniało jej się, jak wzięła butelkę soju ze stolika, jak zamknęła się w pokoju, jak zaczęła pić. Upiła się, co było żałosne, ponieważ wypiła tylko jedną butelkę. Jedna, marna butelka wystarczyła, by zmroczył ją pijacki sen. A później obudziła się we własnych wymiotach.

Spojrzała na zegarek w swoim telefonie. Nie był to najnowszy model, ale dostała go od siostry kilka lat temu i od tej pory dobrze jej służył. Siódma trzydzieści dwa. Zaspała.

W panice pobiegła do łazienki i przejrzała się w lustrze. Wyglądała jeszcze gorzej niż w piątek, a na dodatek potwornie bolała ją głowa. Nie wiedziała jak zniesie hałas szkolnych korytarzy i modliła się w duchu, żeby ten jeden dzień Jung Sun Woon dała jej spokój.

Mimo że ból głowy zmroczył jej umysł i każdy, najdrobniejszy ruch wykonywała z wielkim bólem, umyła włosy, susząc je w pośpiechu. Nadal były wilgotne, ale przynajmniej nie była już cała w wymiotach. Miała już bardzo mało czasu na dotarcie do szkoły i wiedziała, że się spóźni. Przetrząsnęła szafki w łazience i znalazła najmocniejsze perfumy matki, mając nadzieję, że uda jej się zamaskować nimi smród alkoholu, który unosił się wokół niej.

Była potwornie głodna, od wczorajszego śniadania nic nie jadła, ale wiedziała, że nie ma czasu, więc po prostu wyszła z domu. Nigdy nie sądziła, że na ulicy było tak głośno i właśnie się dowiedziała, czemu ojciec nienawidził hałasu. W pełni go rozumiała.

Wpadła do szkoły pod koniec lekcji. Na szczęście żaden nauczyciel nie czekał na spóźnialskich pod szkołą, więc bez problemu weszła do środka. Najciszej jak tylko mogła przeszła korytarze i zatrzymała się pod salą. Przypomniały jej się słowa nauczyciela, kiedy spóźniła się w piątek.

Jeśli masz się spóźniać, lepiej nie przychodź.

Miał rację. Wiedziała, że do dzwonka zostało mało czasu, więc po prostu usiadła na podłodze, opierając się o ścianę.

Myślała o tym, co zrobiła. Żałowała tego całym sercem i wiele by dała, żeby cofnąć czas, nie upić się wczoraj. Dlaczego samotnie stojąca butelka musiała ją skusić? Przecież dobrze wiedziała, co dzieje się z jej ojcem, kiedy wypije. A mimo to, zrobiła to samo. Upiła się. Chciała płakać i krzyczeć z bezsilności.

Miała wrażenie, że dzwonek na przerwę rozerwał jej bębenki uszne.

Weszła do klasy w momencie, w którym nauczyciel ją opuszczał. Starała się nie zwracać zbytniej uwagi na swoją osobę i jak najszybciej usiadła do ławki, rozpakowując plecak. Szybko spostrzegła, że zapomniała spakować niektórych zeszytów i piórnika. Teraz już naprawdę miała ochotę się rozpłakać. Wiedziała, że nikt jej nic nie pożyczy i nawet nie miała o co prosić.

— Wyglądasz dziś wyjątkowo żałośnie, Ning — głos Sun Woon wywiercił jej dziurę w brzuchu. Yizhuo miała ochotę umrzeć. Wielokrotnie zastanawiała się czemu akurat ją Sun Woon postanowiła męczyć. Przecież nigdy nikomu nic nie zrobiła. Jung, Oh i Son podeszły do jej ławki, a Woon oparła się o nią i spojrzała na Chinkę z wyższością — Piłaś? Chciałaś utopić smutni w alkoholu? A może miałaś nadzieję, że po pijaku łatwiej będzie ci ze sobą skończyć? Jedno jest pewne, Ning, świat bez ciebie byłby lepszy.

— Piękniejszy.

— Spokojniejszy.

Dwie pozostałe dziewczyny przytaknęły jej, co wyraźnie ucieszyło Woon.

BLACK MAMBA [AESPA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz