16 grudnia
Ulice przyozdobione kolorowymi światełkami i ozdobami sprawiały, że ludzie już czuli magię świąt. Chociaż zostało 7 dni, to każdy chciał już spędzić ten wyjątkowy dzień z najbliższymi.
Ludzie chodzili po sklepach, by kupić prezenty bądź też to, czego im brakowało.
Ich radość nie miała końca.
Tylko jeden młody mężczyzna nie podzielał tego entuzjazmu.
Jeno Lee wracał wieczorem do domu po pracy.
Czuł jak zmęczenie zaczyna przejmować kontrolę nad jego ciałem, dlatego też pragnął jak najszybciej znaleźć się w ciepłym mieszkaniu i zjeść szybką kolację.
Obserwował ludzi szczęśliwych całkowicie ich nie rozumiejąc. Po Co to całe zajście? To tylko Święta.
Takie były jego myśli. Uważał, że są dni takie same jak te zwykłe.
Wrócił do mieszkania, a nogi same zaprowadziły go do małego salonu, gdzie od razu zasnął, zapominając o kolacji.
W środku nocy obudził go hałas dochodzący z kuchni.
Czarnowłosy wciąż na ślepo udał się za źródłem hałasu. Po drodze na szczęście nie wpadł na nic.
Po zapaleniu światła i przyzwyczajeniu oczu do jasności zauważył, że pudełko z płatkami jest przewrócone, a płatki są rozsypane na blacie, a owoce w misce są pogryzione.
Podszedł bliżej, by się przyjrzeć.
-Mysz? Niemożliwe-Mruknął do siebie.-W takim razie co?
Jeno wzruszył rękoma i miał wrócić do spania. Wtedy dostrzegł, że coś siedzi na parapecie i je płatki.
Wygladało jak człowiek, ale......było strasznie małe. Trochę większe od myszki.
Mały ludek niał na sobie kolorową bluzę, ciemne spodnie i czerwone buty.
Mężczyzna wpatrywał się w niego zdziwiony i zszokowany tym, co widzi.
Czy to sen? Nie wierzył własnym oczom.
Nie zorientował się gdy ta mała istota spojrzała na niego.
Trzymali chwilowy kontakt wzrokowy, gdy ta istota zaczęła krzyczeć.
-K-kim jesteś?! Trzymaj się ode mnie z dala! Umiem się bić! Nie jedz mnie, jestem niesmaczny! Zatrujesz się!-Bronił się na wszystkie możliwe sposoby.
Próbował nawet rzucić płatkiem, ale daleko to on nie poleciał.
Jeno nic nie mówiąc zbliżył twarz do człowieczka, na co ten się wycofał aż pod okno.
Widząc coraz bliżej ogromną dłoń, skulił się myśląc, że to jego koniec.
Czarnowłosy ostrożnie wziął go i wziął na dłoń.
- Kim albo czym ty jesteś? Człowiekiem? Skrzatem?-Spytał go, na co mały się obudził.
-Ja ci dam skrzatem! Widziałeś jak skrzat wygląda?!
To ty jak tytan wyglądasz!-Odpowiedział mu ten zirytowany.
-Nie patrz się tak na mnie! Jesteś straszny!
Jeno przywrócił oczami.
~Małe to, a głośne~Przyszło mu na myśl.
- Skąd się wziąłeś w moim domu?-Zapytał mężczyzna, ignorując krzywe spojrzenie w jego stronę.
Ludzik zmienił swoje nastawienie, a jego twarz złagodniała.
-J-ja nie mam pojęcia-Odpowiedział, drapiąc się po policzku-Nagle obudziłem się w tamtym miejscu.
Wskazał na parapet, gdzie wcześniej siedział.
-A pamiętasz gdzie wcześniej mieszkałeś? Masz jakieś imię?-Pytał dalej Jeno, nie dowierzając w to co się dzieje.
W życiu nie przyszło mu na myśl, iż będzie rozmawiać z małym ludzikiem.
-Uhh, nie pamiętam gdzie mieszkałem. Nic nie pamiętam co robiłem zanim się tu pojawiłem.
Ale wiem jak mam na imię! Co jest dziwne.-Zaczął myśleć jak to możliwe, lecz szybko się poddał i wzruszył rękami.
-Jestem Renjun!-Przedstawił się z uśmiechem-A ty tytanie?
-Jeno. I nie jestem tytanem.-Mruknął niezadowolony z tego porównania-To ty jesteś małych rozmiarów.
Czarnowłosy ziewnął.
-Słuchaj, jest noc, więc ja wracam spać. Jutro porozmawiamy.
~To pewnie mi się śni. Rano się obudzę i wszystko wróci do normy.
-Ej, a gdzie ja mam spać?-Spytał różowowłosy.
-Gdzie chcesz. Dobranoc.-Jeno wyszedł z kuchni, gasząc światło.
-Nie zostawiaj mnie tu!
Tym razem położył się w swoim pokoju, ale coś mu nie dawało spokoju. 20 minut kręcił się z boku na bok i nie zasnął.
Sumienie nie dawało mu spokoju, że zostawił tego małego człowieka w kuchni.
-Całkowicie oszalałem.-Mruknął do siebie i wrócił do kuchni.
Na blacie leżał skulony Renjun trzęsący się z zimna.
Mężczyzna westchnął i ostrożnie wziął go na rękę i ruszył z nim do pokoju, myśląc gdzie też powinien go położyć, ponieważ w łóżku było niebezpieczne.
Przez przypadek mógł go zagnieść czego chciał uniknąć, gdyż sumienie nie dałoby mu spokoju do końca życia. Rozejrzał się po pokoju i nic mu nie przychodziło do głowy.
A gdy już coś znalazł, rezygnował z nich, ponieważ ciągnęły za sobą konsekwencje.
Nie wiedząc co dalej zrobić, postanowił, że Renjun będzie spać w jego ręce.
~A co mi szkodzi. Rano już go nie będzie.
Mężczyzna rzadko się kręci przez sen, więc to chyba najlepsza opcja z pozostałych.
- To jest pierwszy i ostatni raz. Jutro przygotuję coś jego rozmiarów-Powiedział do siebie i położył się spać, uważając na Renjuna.
17 grudnia
Poranki nie należały do najlepszych.
Przynajmniej Jeno nie musiał wstawać do pracy, gdyż miał wolne.
Widząc, że różowowłosy nadal jest, zdał sobie sprawę, że to nie był sen, a rzeczywistość. Skąd on się wziął w takim razie?
Korzystając z okazji, dokładniej przyjrzał się chłopcowi.
Miał bardzo uroczą buźkę i wyglądał jak dziecko.
Czarnowłosemu przyszło na myśl ile on może mieć lat, bo wygląda jak nastolatek, a mógł mieć o wiele więcej, prawda?
Kiedy on sobie tak rozmyślał, Mały chłopak się przebudził. Widząc jak duże oczy się w niego wpatrują, krzyknął przerażony.
-Musisz być głośny z samego rana?-Zapytał mężczyzna lekko zirytowany tym, że cisza, którą bardzo lubi została od tak przerwana.
-Też byś się tak zachował, gdyby ktoś wpatrywałby się w ciebie, kiedy śpisz-Mruknął Renjun-Co ja tu w ogóle robię? Spałem w kuchni.
-Przeniosłem cię tutaj, bo w kuchni było zimno-Rzekł Jeno troszeczkę naginając prawdę.
Renjun przytaknął już zostawiając ten temat.
-Ile masz lat Jeno?-Zapytał z ciekawości.
-23, a ty?-Spytał również, bo nurtowało go to.
-Ja mam 20.-Powiedział po kilku sekundach, jakby się upewniał.-A twoja rodzina? Gdzie jest?
-Mieszkam sam. Moja rodzina mnie nie toleruje.-Czarnowłosy spojrzał na ścianę przed sobą, na której wisiała kolorowa flaga.
-Huh? A to dlaczego? Przecież rodzina powinna się wspierać.
-Nie zawsze tak jest. Jedna rzecz może wszystko zrujnować. Ale jak jesteś ciekawy to ci potem opowiem. Teraz chodźmy coś zjeść.
Jak na zawołanie brzuch Renjuna zaburczał, na co zaśmiał się nerwowo.
-To dobry pomysł.
W kuchni Lee posprzątał rozsypane płatki, myśląc nad śniadaniem.
-Jadłeś kiedyś kimchi?-Spytał Renjuna bawiącego się pilotem do ledów, które były przymocowane pod szafką.
-Nie, ale chętnie spróbuję-Odrzekł nie przerywając zmieniania kolorów.
Jeno widząc poczynienia chłopaka przewrócił oczami i wziął się za robienie Dania. Prócz kimchi usmażył też wołowinę i przygotował sałatkę.
Kiedy jedzenie było gotowe i nałożone dopiero zobaczył, że jest jeden problem.
-Em Renjun, jak ty będziesz jeść?
Pałeczki są dla ciebie za duże.
Nie uniesiesz ich. Co by tu...wiem!-Wyciągnął jedną wykałaczkę i złamał tak, że pałeczki dla Renjuna były w sam raz. Pomógł mu jeszcze przenieść się na stół i wspólnie zasiedli do śniadania
-Smacznego-Powiedzieli sobie i zaczęli jeść.
Jeno się nie spodziewał, że chłopak aż tyle zje. Był zaskoczony. Ale w końcu nie ocenia się książki po okładce.
-Najadłem się.-Oznajmił Renjun, odkładając swoje pałeczki na pusty talerzyk.-To było przepyszne.
-Cieszę się, że ci smakowało-Odpowiedział Lee zadowolony i zebrał brudne naczynia i włożył je do zlewu.
-Jeno, a opowiesz mi o swojej rodzinie?-Zadał pytanie, gdy mężczyzna zmywał.
~No co za ciekawskie jajo. Myślałem, że zapomni~
Skończył zmywać i wrócił do stołu,na którym grzecznie czekał różowowłosy.
-Naprawdę cię to interesuje, co?
Ale skoro pytasz...W sumie to krótka historia.
Widziałeś tą flagę w moim pokoju?-Chłopak przytaknął-Nie jest tam bez powodu.
Bo widzisz, w tym świecie nie istnieją ludzie, którzy wyglądają tak samo. Każdy jest inny. Nie tylko z wyglądu, ale i charakteru, poglądów, religii, dużo tego jest.
Ale przez niektóre czynniki społeczeństwo nie potrafi zaakceptować takich ludzi, którzy je posiadają. Są odrzucani, źle traktowani.
Renjun uważnie słuchał wypowiedzi Jeno, która go zaintrygowała.
-Dlaczego moja rodzina nie chce mnie znać? Z resztą nie tylko ona. Moi przyjaciele również się ode odsuneli. Ponieważ nie interesuje się płcią przeciwną. Wolę mężczyzn.
Jeno czekał na odpowiedź tego mniejszego i spodziewał się najgorszego.
Renjun siedział cicho przez chwilę, składając myśli.
-Czyli nie lubisz dziewczyn jak większość osób tylko chłopców jak na przykład ja?-Jeno potwierdził.
-To niedożeczne!-Krzyknął różowowłosy-Przecież to normalne, że możesz kochać kogoś innego! Co w tym złego!-Renjun się serio oburzył za takie zachowanie.
Podszedł bliżej jeno i stanął na jego dłoni.
-Ale wiesz co, nie jesteś sam!
Masz mnie, ja będę twoją rodziną i przyjacielem!-Powiedział entuzjastycznie-C-chyba że nie chcesz...
Jeno miał wrażenie, że źle słyszy.
Zapomniał jak to jest mieć przyjaciela.
-To bardzo miłe Renjun, ale czy napewno chcesz? Ze mną?
-Tak! Wtedy i ja nie będę sam!
Będziemy robić to, co robią przyjaciele!-Mały machał energicznie rękami.
Jeno już nie mógł wytrzymać i się uśmiechnął po raz pierwszy od bardzo dawna, a widząc to różowowłosemu szczęka opadła.
-Jaki ty masz śliczny uśmiech.-Powiedział rozmarzony-Woow!
~No nie wytrzymam, jaki on jest uroczy~Pomyślał sobie, słuchając jak Renjun go komplementuje.
-Em, Jeno, a tak w ogóle to co robią przyjaciele?-Zapytał Renjun.
-Różnie. Grają w gry, oglądają filmy, wychodzą gdzieś, biją się tak dla zabawy, co u nas jest niemożliwe-Zaśmiał się przy tym-Ale jest mnóstwo rzeczy, które robią przyjaciele.
Nawet wymyślają jakieś przezwiska, którymi się potem nazywają.-Mężczyzna rozmyślał jeszcze nad przykładami, które mógł podać, ale chłopak mu przerwał.
-Wymyślimy sobie jakieś? Proszę!-Złożył ręce jak do modlitwy.
-W takim razie...-Zgodził się i zaczął myśleć.
-Hmm...co powiesz na Injeolmi albo Injun?
-Podoba mi się!-Renjun się ucieszył jak dziecko-Em... to ty będziesz...Nono!
-Haha no dobrze.
Jeno czuł się bardzo szczęśliwy, że w końcu jest ktoś, kto go wspiera mimo tego kim jest.
Nawet jeśli ta osoba jest mniejsza od jego dłoni.
A właśnie, ile on miał centymetrów wzrostu?
Wtedy Jeno wpadł na pomysł.
-Poczekaj chwilę-Poszedł szukać miarki.
Wchodząc do kuchni z powrotem, oznajmił że zmierzy chłopaka, więc kazał mu stanąć przy ścianie.
-7 centymetrów! Ale ty mały jesteś.
-Powiedz tak jeszcze raz, a cię ugryzę-Burknął Renjun, a Jeno delikatnie pogłaskał go palcem po głowie.
Bardzo szybko się przywiązali do siebie, co było aż dziwne.
Cały dzień zszedł im na rozmawianiu.
18 grudnia
-Gdzie idziesz?-Spytał rano różowowłosy, który siedział w salonie, widząc jak Jeno ubiera kurtkę.
-Do pracy. Wczoraj miałem wolne.-Odpowiedział, wiążąc sznurówki w przedpokoju.
-A co to praca?
-Miejsce do którego trzeba chodzić, żeby mieć pieniądze.
-Mogę iść z tobą?
-Niestety, ale nie. Jestem to zbyt niebezpieczne dla ciebie. Nikt nie może cię zobaczyć. Po za tym na dworze jest za zimno. Muszę ci jakieś ubrania załatwić.
Chłopakowi zrobiło się smutno.
Nie chciał sam zostawać.
-Ale wrócisz? Prawda?!-Zapytał przerażony, a Jeno się zaśmiał.
-No oczywiście, że tak głuptasie.
Gdzie miałbym później pójść co?
Muszę iść. Przyniosę ci coś dobrego.
I wyszedł, zostawiając chłopaka samego.
Nie wiedział co porobić samemu, więc postanowił pozwiedzać, mimo że wiedział już co gdzie się znajduje.
Zawędrował do pokoju czarnowłosego, gdzie lubił przesiadywać ze względu na wygodne łóżko.
Nie rozumiał jak ludzie nie mogą lubić Jeno, przecież jest bardzo miły. Nawet pomógł dotrzeć mu w trudno dostępne miejsca, takie jak szafka czy stół.
Mały chłopak cieszył się, że ma takiego przyjaciela, który mu pomaga, opowiada i tłumaczy.
Pewnie gdyby nie on, to byłby sam jak palec.
Ale dlaczego pojawił się w domu Jeno?
Czyżby jakieś przeznaczenie?
CZYTASZ
Pocket-size
FanfictionPodobno Święta to magiczny czas. Różne rzeczy mogą się przydarzyć.... Czy tym razem coś się stanie? Jeno nie widzi sensu w obchodzeniu Świąt po tym jak został potraktowany przez rodzinę. Tydzień przed Świętami młody mężczyzna wraca zmęczony po pracy...