Rozdział 7

14.2K 557 9
                                    

Dlaczego zawsze gdy siadam przy cholernej teczce Pani doktor ktoś się zjawia w moim domu. Chowam ją pod dokumenty na biurku i zapraszam przybysza. 

-Panie Anders mam nadzieję, że nie przeszkadzam w pracy. - Odpicowana Natalii staje w drzwiach do mojego gabinetu a na jej wymalowanych ustach gości nie lada uśmiech. Jej obcisła sukienka przylega tak do ciała, że nie zostawia wiele do wyobraźni. Jak na mój gust to wygląda jakby szykowała się na dobre pieprzenie ale nie zamierzam nigdy jej spróbować. Choć nie jestem święty nie pieprzę pracownic, jedyne co z tego może wyniknąć to spore kłopoty. 

-O co chodzi Natalii? Nie mam zbyt wiele czasu. - pytam nadal nie odrywają wzroku od komputera. 

-Ostatnio Felin jest jakaś nieswoja. Mam wrażenie, że potrzebuje wyjść do ludzi. - unoszę na nią wzrok i niemo zadaję pytanie o co jej chodzi. - Pomyślałam, że dobrze by jej zrobiło wyjście na jakąś imprezę. Za dwa tygodnie firma będzie obchodziła pięćdziesięciolecie i wiem, że nie lubisz imprez tego typu ale może warto byłoby zorganizować jakiś bankiet. 

Faktycznie okazja jest co do tego. Oczywiście z tej okazji dałem wszystkim pracownikom podwójną pensję w tym miesiącu ale nie miałem zamiaru świętować tego pięćdziesięciolecia. Jednak gdyby Felin zechciała dzięki temu wyjść do ludzi bez problemu poświęciłbym się i zniósł jeden wieczór wokół masy snobów. 

-Co proponujesz? - patrzy na mnie uradowana jakby właśnie dał jej cały świat czym mnie nie zaskakuje. Już dawno zauważyłem, że umie grać na wiele frontów. Jedyne co mogę o niej dobrego powiedzieć to, że jest cwana. Trzeba jeszcze zastanowić się czy aby na pewno jest to dobra cecha. 

-Może wydalibyśmy bankiet w klubie jachtowym. Mają wielką salę, która pomieści wszystkich gości. 

-Dobrze, zajmij się tym. W razie czego Laura Ci pomoże. - jej oczy świecą się jak diamenty co kwituję tylko grymasem. 

-To może dwudziestego?

-Dobra. Jeszcze coś?

-Nie, już się zbieram. - Podnosi się przez co zrzuca ze swoich kolan torebkę dając mi widok na jej wypięty tyłek gdy ją podnosi. Jeśli chciała zrobić na mnie wrażenie to jej się nie udało. Od tygodnia mam obsesję na punkcie innego o wiele seksowniejszego tyłeczka. Niestety przyłapuje mnie na patrzeniu i chyba myśli, że mój uśmiech jest oznaką uznania. Żebyś tylko wiedziała. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem ale staram się powstrzymać. - Miłego dnia. - Tleniona blondynka żegna się ze mną po czym odchodzi kręcąc przy tym kokieteryjnie swoimi wdziękami. 

Coś czuję, że ta kobieta nigdy nie da mi spokoju. Informuję Merta by podjechał pod dom. Czas udać się do Pani doktor po raz kolejny. Oczywiście zabolało mnie gdy ta kobieta zostawiła mnie na lodzie. Kurwa nie pamiętam by kiedykolwiek jakaś tak postąpiła. Wiem, że to płytkie ale jestem przystojnym facetem a kobiety nie raz padały na kolana za mój jeden uśmiech. 

Przez drogę staram się wymyślić jakąś dobrą wymówkę by się u niej zjawić ale nic nie przychodzi mi do głowy. Do tego Mert wkurwia mnie swoim głupim gadaniem. Mogłem chociaż zabrać teczkę z informacjami o niej by przeczytać choćby podstawowe informacje. Mert zdaje się już doinformowany bo zna jej miejsce pracy jak i zamieszkania co mnie nie dziwi. Ten facet wie wszystko o wszystkich. W jaki sposób, nie mam kurwa zielonego pojęcia ale jest to zajebiście przydatne. 

-To co pod dom czy kawiarnię?

-Co? - zerkam na niego a on rży jak stary koń. 

-Wiesz aż żałuję, że to nie mnie uratowała. 

-Co? Dlaczego?

-Mógłbym się z nią umówić i nie dostałbym po ryju od ciebie za to. 

-Jebnij się w łeb. - mówię wkurwiony. - Dlaczego chcesz iść do jakiejś kawiarni? - pytam by odwrócić jego uwagę ode mnie. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz