74/ Paplanina ( 25.07 )

435 8 2
                                    


Teodor po tym jak siłą zaciągnął Lune do mieszkania i rozegrał ją, gdy ta tak naprawdę już spała, był zmęczony. Po prawdzie spał on na krzesełka szpitalnym, ale to nie było to samo. Czuł się jakby ktoś go nieźle pokiereszował. Dlatego nie ogarnął nawet, kiedy zasnął w jednym z dwóch miękkich foteli stojących w salonie. I w tym momencie nawet nie ważne było, że kubek wypadł z jego rąk i resztka kawy wylała się na jasny dywan. On po prostu spał, starając się odespać jak najwięcej czasu spędzonego w szpitalu.  

Jednak nie było mu to dane. Niespełna półtorej godziny po tym jak zasnął, zaczął dzwonić jego telefon.   

Zmęczony chłopak nie usłyszał go. Albo usłyszał, ale sprawnie go zignorował. Osoba, która dzwoniła była jednak nieugięta. Dlatego telefon zaczął z siebie wydawać po raz kolejny dźwięki.  

Zirytowany Nott, otworzył leniwie powieki i jęknął, przeciągając się. Po omacku zaczął szukać telefonu, który wcześniej położył sobie na udzie. Znalazł urządzenie wciśnięte w szczelinę pomiędzy bokiem fotela, a poduszkę siedzenia. Spojrzał na numer z którego miał dwa nie odebrane połączenia i zmarszczek brwi. Nie znał go.  

Już miał zamiar oddzwonić, gdy natarczywy numer po raz kolejny zadzwonił. Nott przeczytał ciąg liczb w myślach, po czym jednym ruchem odebrał. 

- Teodor Nott... - zaczął, lecz zostało mu przerwane. 

- Panie Nott, z tej strony doktor Grey. Od jakiegoś czasu staram się dodzwonić do panny Luny, jednak ona nie odbiera. - Teodor rozpoznał głos mężczyzny, przed tym jak się on przedstawił. Momentalnie zbladł, błagając w myślach by to nie było to o czym myśli.  

- Tak, telefon mojej dziewczyny jest rozładowany... - wymamrotał  czarnowłosy, opierając czoło na ręce. 

- Tak się domyślałem... - dało się usłyszeć ciche mamrotanie. Zaraz mężczyzna w słuchawce odchrząknął i odezwał się głośno i wyraźnie. - Panie Nott, domyśla się Pan, że dzwonię w sprawie pacjenta Neville Longbottoma. 

- Tak, domyślam się.   

- Prosiłbym by Pan i panna Lovegood przybyli jak najszybciej do szpitala.  

- Panie doktorze, czy coś się stało? - wypalił chłopak szybko, wstając z fotela i podchodząc do okna. Popatrzył przez lekko zabrudzona szybę, na drzewo i zacisnął rękę na parapecie.  Denerwował się tym co może usłyszeć. A jednocześnie chciał wiedzieć jak najszybciej, jak najwięcej informacji. 

- Porozmawiamy w szpitalu panie Nott. - powiedział doktor Grey, po czym się rozłączył. Nott przeklną pod nosem. Bał się co się stało z tą kluską. Przecież gdyby on... Teodor nawet nie potrafił w myślach powiedzieć tego słowa. On nie mógł ich zostawić. Tym bardziej gdy Nott siłą zaciągnął swoją dziewczynę do domu. Ona by mu nie wybaczyła, gdyby coś się stało, a jej tam nie ma.  

- Teo... - nagle usłyszał cichy, zaspany głosik za sobą. Odwrócił się, przywołując na twarz nikły uśmiech. Luna stała w drzwiach, owinięta tylko w kołdrę. Jej włosy były lekko poplątane, ale dalej ładnie opadały na jej nagie ramiona. W tym momencie przecierała oczy, piąstkami. Wyglądała tak niewinnie, uroczo i pięknie w tym momencie. - Z kim rozmawiałeś? 

Chłopak przełknął ślinę, podchodząc do dziewczyny. 

- Z lekarzem. - powiedział cicho, przez zaciśnięte gardło. Blondynka wyprostowała się, a w jej oczach zatańczył strach.   

- Co z Nevillem? - pisnęła.  

- Nie wiem. Nie powiedział mi nic. Prosił byśmy przybyli do szpitala. - Nott po tych słowach, od razu przypadł do dziewczyny, łapiąc ją w pasie. Luna była bledsza niż zwykle i prawie zemdlała słysząc to.  

NEW POST!  // HP igOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz