#2

166 13 0
                                    

-Fuck - warknąłem sam do siebie, pakując wielką torbę do bagażnika  - Fuck, fuck - ze złością zamknąłem klapę- Fuck! 

Powiedzieli że mnie nie wyrzucają.. A właśnie to zrobili!  Bestialsko obudzili mnie o 9 i kazali już wstawać.. Więc wstałem byle by tylko ich dalej nie słuchać. Im szybciej wyjadę, tym będzie lepiej dla wszystkich.

-Paa - krzyknęła mama ze schodów, kiedy wchodziłem do auta - Baw się dobrze w nowej szkole!

Czy Ona sobie kpi? Chyba tak, bo sama bardzo dobrze się bawi z mojej gniewnej miny.  Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę.. A czeka mnie ona długa... Do Seattle była cholernie długa droga, a do tego to miasto było jedną wielką ulewą. A ja nie lubię zmieniać klimatów. Jestem przystosowany do wygrzewania się w słońcu, i deszcz to nie moja bajka. Popijana przeze mnie kawa dawała marny skutek i już po 6 godzinach drogi chciało mi się spać. Niemal zawyłem ze szczęścia kiedy na tablicy zauważyłem napis "Seattle"

Kiedy byłem już na miejscu, była 6 i padałem na twarz. Dosłownie. Nawet się nie rozglądałem po mieszkaniu, po prostu znalazłem pokój z łóżkiem, rzuciłem torbę gdziekolwiek i położyłem się. Byłem absolutnie sam... Chwila.. Co tu robi ten misiek? Chwyciłem pluszowego pieska i zmarszczyłem brwi.. Nagle za sobą usłyszałem chrząknięcie. Momentalnie rzuciłem miśka i wstałem omal nie spadając z łóżka.

-Hej, to ty jesteś tym nowym współlokatorem? - spytała młoda dziewczyna stojąc w drzwiach.

-Kim ty do cholery jesteś? - spytałem marszcząc brwi na blondynkę.

-Jestem Liz, a ty.. jesteś w moim pokoju.. - uśmiechnęła się.

Rozejrzałem się po wnętrzu. No tak, to by się zgadzało. Ściany były po jednej stronie jasno niebieskie, a po drugiej - kremowe. Wszędzie były powywieszane jakieś obrazy i zdjęcia. Na jednej stronie wisiały lampki, które jarzyły się jasno. Jak do cholery mogłem tego nie zauważyć?

Pomyliłem mieszkania?

-Mieszkasz tutaj? 

-Już od roku - powiedziała przyglądając mi się ciekawie - To ty jesteś tym chłopakiem który miał się tu wprowadzić, prawda?

Aha... Czyli to tak.. Rodzice załatwili mi nianię

-Wiem jedynie że miałem się tu wprowadzić. O współlokatorach nic mi niewiadomo...

Liz uniosła brwi rozbawiona. Miała delikatną twarz o karnacji kości słoniowej. Tylko jej policzki i usta były zaróżowione.

-Więc mam się wyprowadzić?

-A możesz? - spytałem.

-Nie - odpowiedziała krótko już się nie uśmiechając - Przepraszam bardzo że przeszkadzam Ci w nic nie robieniu. Proszę o wybaczenie - jej głos był tak sarkastyczny jak tylko się da.

Szczerze? Polubiłem ją za te wymianę zdań.

Liz za to odwróciła się chcąc wyjść.

-Jestem Thomas, tak czy inaczej.

-Ok, Tommy - zawahała się - I niby czemu to ja mam wychodzić? To mój pokój.

Minęła mnie i usiadła na łóżku. Musiałem przyznać że była... interesująca. Spojrzałem na nią kręcąc głową.

-Co znowu? - spytała.

-Naprawdę taka jesteś? Czy tylko udajesz?

Uśmiechnęła się ukazując dołeczki.

-Przekonasz się jeszcze.

Zabrzmiało to jak wyzwanie...

Someone Like YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz