-Fuck - warknąłem sam do siebie, pakując wielką torbę do bagażnika - Fuck, fuck - ze złością zamknąłem klapę- Fuck!
Powiedzieli że mnie nie wyrzucają.. A właśnie to zrobili! Bestialsko obudzili mnie o 9 i kazali już wstawać.. Więc wstałem byle by tylko ich dalej nie słuchać. Im szybciej wyjadę, tym będzie lepiej dla wszystkich.
-Paa - krzyknęła mama ze schodów, kiedy wchodziłem do auta - Baw się dobrze w nowej szkole!
Czy Ona sobie kpi? Chyba tak, bo sama bardzo dobrze się bawi z mojej gniewnej miny. Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę.. A czeka mnie ona długa... Do Seattle była cholernie długa droga, a do tego to miasto było jedną wielką ulewą. A ja nie lubię zmieniać klimatów. Jestem przystosowany do wygrzewania się w słońcu, i deszcz to nie moja bajka. Popijana przeze mnie kawa dawała marny skutek i już po 6 godzinach drogi chciało mi się spać. Niemal zawyłem ze szczęścia kiedy na tablicy zauważyłem napis "Seattle"
Kiedy byłem już na miejscu, była 6 i padałem na twarz. Dosłownie. Nawet się nie rozglądałem po mieszkaniu, po prostu znalazłem pokój z łóżkiem, rzuciłem torbę gdziekolwiek i położyłem się. Byłem absolutnie sam... Chwila.. Co tu robi ten misiek? Chwyciłem pluszowego pieska i zmarszczyłem brwi.. Nagle za sobą usłyszałem chrząknięcie. Momentalnie rzuciłem miśka i wstałem omal nie spadając z łóżka.
-Hej, to ty jesteś tym nowym współlokatorem? - spytała młoda dziewczyna stojąc w drzwiach.
-Kim ty do cholery jesteś? - spytałem marszcząc brwi na blondynkę.
-Jestem Liz, a ty.. jesteś w moim pokoju.. - uśmiechnęła się.
Rozejrzałem się po wnętrzu. No tak, to by się zgadzało. Ściany były po jednej stronie jasno niebieskie, a po drugiej - kremowe. Wszędzie były powywieszane jakieś obrazy i zdjęcia. Na jednej stronie wisiały lampki, które jarzyły się jasno. Jak do cholery mogłem tego nie zauważyć?
Pomyliłem mieszkania?
-Mieszkasz tutaj?
-Już od roku - powiedziała przyglądając mi się ciekawie - To ty jesteś tym chłopakiem który miał się tu wprowadzić, prawda?
Aha... Czyli to tak.. Rodzice załatwili mi nianię
-Wiem jedynie że miałem się tu wprowadzić. O współlokatorach nic mi niewiadomo...
Liz uniosła brwi rozbawiona. Miała delikatną twarz o karnacji kości słoniowej. Tylko jej policzki i usta były zaróżowione.
-Więc mam się wyprowadzić?
-A możesz? - spytałem.
-Nie - odpowiedziała krótko już się nie uśmiechając - Przepraszam bardzo że przeszkadzam Ci w nic nie robieniu. Proszę o wybaczenie - jej głos był tak sarkastyczny jak tylko się da.
Szczerze? Polubiłem ją za te wymianę zdań.
Liz za to odwróciła się chcąc wyjść.
-Jestem Thomas, tak czy inaczej.
-Ok, Tommy - zawahała się - I niby czemu to ja mam wychodzić? To mój pokój.
Minęła mnie i usiadła na łóżku. Musiałem przyznać że była... interesująca. Spojrzałem na nią kręcąc głową.
-Co znowu? - spytała.
-Naprawdę taka jesteś? Czy tylko udajesz?
Uśmiechnęła się ukazując dołeczki.
-Przekonasz się jeszcze.
Zabrzmiało to jak wyzwanie...
CZYTASZ
Someone Like You
Teen Fiction- I co Ci z tego przyszło? - spytała moja mama, która kolejny raz musiała opatrzyć mi rany. Delikatnie przyciskała gazik do mojego czoła. A ja milczałem. Kolejny raz to zrobiłem, choć obiecałem że tamten czwartek to był ostatni raz. Teraz pewnie też...