#4

171 9 0
                                    

Szkoła była duża, nowoczesna i "przyjazna" jak zapowiadała strona internetowa ktorą pokazała mi Liz. Każda szkoła z reguły jest przyjazna. W teorii.

-Nienawidzę przenosin w środku roku szkolnym - marudziłem do Liz jadąc samochodem. Postanowiliśmy jeździć razem, skoro chodzimy do tej samej szkoły.

-Ta szkoła na serio jest spoko - powiedziała po raz czwarty dzisiaj - Zaufaj mi.

-Wszystko jest ok. Przestań do mnie mówić jak do pięciolatka który boi się iść do przedszkola.

-Ok, panie dorosły - uśmiechnęła się. Lubiłem kiedy to robiła. W policzkach formowały jej się wtedy te urocze dołeczki - Trudno Ci było wyjechać?

Niemal przewróciłem oczami. Teraz mamy rozmawiać na poważne tematy?

-Trudno powiedzieć... Niby tak, w końcu miałem tam kumpli i takie tam.

-A dziewczyna?

Prychnąłem wspominając sobie Leile. Ta dziewczyna była obłąkana.. Ładna, seksowna owszem, ale szalona. I to nie w ten pozytywny sposób.

-Akurat z nią nie miałem problemu. Nawet nie byliśmy wtedy razem.

-A kiedy byliście?

Spojrzałem na nią ukradkiem. Wpatrywała się we mnie ciekawie.

-Sam już nie wiem. Raz byliśmy, raz nie.. To było...

-Skomplikowane? - podrzuciła mi odpowiednie słowo. Pokiwałem głową.

-Właśnie. To tutaj? - spytałem wskazując brodą na ledwo widoczny budynek, ukryty za drzewami.

-Tak właśnie. Tu jest parking.

Kiedy zaparkowałem, spojrzałem na Liz.

-To co, pierwszy dzień szkoły czas zacząć.

Kiedy tylko wszedłem do szkoły, wszystkie oczy skierowane były na mnie. I to bynajmniej nie dlatego że świetnie wyglądałem.

-Co to za jeden? - słyszałem szepty idąc korytarzem - Nie znam.

-Przystojniak..

-Co to za nowy?

-Mam nadzieje że nie napiszą o mnie w gazetce szkolnej - powiedziałem do Liz.

-Oo spokojna głowa o to.. Jestem redaktorem naczelnym - uśmiechnęła się szeroko.

-Osz ty.. - odwzajemniłem uśmiech. Ta dziewczyna jest..

-Część Liz - jakiś chłopak podszedł do niej i przytulił ją.

Jest zajęta?

-Cześć Chuck - przytuliła go i cmoknęła w usta.

Oh.. Więc jest zajęta.

-Kto to? - spytał blondynek kierując na mnie wzrok. Miał tak jasne włosy że można by go było nazwać albinosem.. Gdyby nie ciemne oczy, brwi i karnacje.

-Thomas - przedstawiłem się chłodno. Nie znam go, a już nie trawię faceta.

-Przyjechałaś z nim?

-Tak... To mój współlokator..

Napiął mięśnie szczęki.

-Spokojnie. To tylko kolega - uspokoiła go Liz. Odwróciła się do mnie - Musisz iść do sekretariatu, pani Jenkins da Ci plan zajęć i w ogóle.

Zdziwiło mnie że patrzyła na mnie przepraszająco.

-Dam sobie radę.

Posłała mi uśmiech , ale ja tym raz go nie odwzajemniłem. Ruszyłem do sekretariatu, odebrałem plan, poznałem ludzi.. Zwykły dzień w zwykłej szkole.. Nigdzie nie mogłem znaleźć Liz.. Piąta lekcja.. Zajęcia plastyczne? Tego w Denver nie mieliśmy.

Someone Like YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz