Cześć, Bambi.
Jeszcze tylko ten jeden weekend i w końcu będę miał Cię dla siebie przez całe trzy tygodnie. 21 dni, w których żeby Cię zobaczyć będę potrzebował 10 minut, a nie dwie godziny. Allelujah!
Przed chwilą wróciłem z pracy i jedyne o czym mogłem tam dzisiaj myśleć to to, dlaczego nadal mamy otwarte? Prawie nikt nie przychodzi do kina przed samymi świętami. Pół dnia graliśmy w kółko i krzyżyk albo sprzątaliśmy wiecznie te same półki.
Ile można?
Trochę ci zazdroszczę ruchu, jaki macie w kawiarni. O Boże, jeszcze trzy dni i zjem te ciastka cynamonowe! Przynajmniej mam nadzieję, że o mnie pamiętałeś.
Kupiłem też ostatnie prezenty, a jak już przy tym jestem, to dzięki że mogłem zamawiać paczki do Ciebie. Te małe robaki na sto procent by rozpakowały wszystko, zanim przyjechałbym do domu, a tak przynajmniej są chociaż trochę bezpieczne. I nie musisz robić podchodów: prezentu dla Ciebie tam nie ma.
Jesteś tak samo ciekawski i wścibski jak te dziewuchy z mojego rodzinnego domu i pewnie byś kombinował jak sprawdzić co to takiego. I nie próbuj nawet zaprzeczać, bo Cię z nam i nadal nie wierzę, że "przypadkowo wylałeś herbatę" na karton z paczką z prezentem na twoje urodziny.
Wiem, że po prostu chciałeś wyjąć go z kartonu, ciekawy co to takiego. Ale chyba muszę się przyzwyczaić i za kilka lat chować prezenty u Zayna. Będziecie robić podchody, kto pierwszy znajdzie zakupy?
Pewnie tak. Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewny.
Musiałem się zamienić z jutrzejszą zmianą i idę jednak na wieczór, bo Kacey chciała jechać wcześniej do domu, a kim bym był gdybym się nie zgodził? Mi i tak to nie robi żadnej różnicy. I tak nie mam innych planów.
Gdyby to był poniedziałek to chamsko bym odmówił. W poniedziałek jadę do domu. Do swojego domu...
I powiedziałem ci, że nie będę na razie pokazywał ci tych piosenek! Nie jestem jeszcze gotowy, więc przestań mnie namawiać. Tak coś czułem, że powiedzenie ci o tym to nie do końca dobry pomysł.
Czasem strasznie drążysz temat, ale być może to moja wina, przez to że zawsze ci ulegałem i i tak dostawałeś to co chciałeś. No cóż, teraz już za późno.
W ogóle nie uwierzysz czego się dowiedziałem! PhePhe ma chłopaka! Moja mała dziewczynka się z kimś spotyka! Przecież ona ma piętnaście lat! Powinna zająć się nauka, szkołą, a nie związkiem. Przecież to jest oczywiste, że chłopacy w tym wieku myślą tylko o próbowaniu nowych rzeczy.
Nie zgadzam się na to. Muszę z nimi porozmawiać że to za wcześnie. O minimum pięć lat za wcześnie. Minimum!
Nie chcę nawet o tym myśleć, nie mogę. To zdecydowanie za dużo na moje nerwy.
No nic, czas powoli kończyć, mimo że wcale nie chcę. Ale dzisiaj czeka nas jeszcze jedna rozmowa, więc jakoś łatwiej mi to przychodzi.
Więc dawaj, Styles. Czytaj czytaj i dzwoń, bo już nie mogę się doczekać aż Cię usłyszę. A potem tylko odliczaj godziny do poniedziałku, kiedy będę mógł cię w końcu dotknąć. A na pewno to zrobię.
Kocham Cię, L.
CZYTASZ
500 steps to you | l.s.
FanficC. codziennie od pisze list do chłopaka, który mu się podoba, ale nigdy go nie wysyła, składa kartkę i chowa do pudełka w szufladzie. A każdy z tych listów ma dokładnie 500 słów. "A Ty stałeś tam, stałeś lekko zgarbiony na środku i patrzyłeś tylko n...