Następnego ranka Corę obudziły promienie słońca wpadające do pokoju przez duże uchylone okna mieszkania. Lekki wiatr wdzierający się przez nie, kołysał długimi żółtymi zasłonami, które delikatnie muskały oparcie fotela. Dziewczyna leniwie otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą umięśnioną klatkę piersiową Liama, czuła na plecach jego ciepłą dłoń. Na jej twarz od razu wkradł się rumieniec. Zerwała się i przesunęła do krawędzi łóżka.
-Jak się spało? - spytał , patrząc jej w oczy. Otrząsnął się. Nie chciał o to pytać, nie takim tonem. Nie miał zamiaru, się z nikim swatać, zwłaszcza z kobietą, nie po tym... -
-Dobrze, ale myślałam, że zasnęłam na fotelu. Przepraszam. - powiedziała z lekkim zmieszaniem.
-Nic mi o tym nie wiadomo, a pozatym nie przepraszaj. - szepnął kruczowłosy usiadł na krawędzi łóżka.
Dziewczyna podniosła się do siadu i spojrzała na zegarek.
-Już 10, muszę wstać.
- Pójdę z tobą. - powiedział nagle i wstał z łóżka.
Kobieta skierowała się do kuchni i wstawiła wodę na kawę.
-Jaką kawę pijesz? - spytała Liama, który teraz nerwowo patrzył przez okno.
-Słucham?... A mhh… Czarną z mlekiem sojowym. - odpowiedział i wrócił do obserwowania.
-Mhhh… W takim razie muszę iść do sklepu, po mleko sojowe. - szepnęła i skierowała się do drzwi.
- Nie! … Może być czarna. - usiadł przy stole i zaczął nerwowo stukać palcami o blat.
-Dobrze, a mówią, że kobiety są zmienne.-szepnęła do siebie. Jesteś strasznie nerwowy i rozkojarzony. - powiedziała już głośno i podała mu kubek.
Mężczyzna upił łyk kawy i szepnął:
-Wydaje ci się…
Cora ironicznie podniosła brew i już chciała coś powiedzieć, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
-Otworzę. - Powiedziała i chciała pójść je otworzyć.
-Nie. - powiedział nagle , w ułamku sekundy znalazł się za dziewczyną i zasłonił jej usta.
Spięła się, mimo wszystko, zdziwiło ją jego zachowanie
- Spokojnie bądź cicho i chodź. - Puścił ją i skierował się do łazienki, prowadząc ją za sobą.
- Ani słowa. - szepnął kruczowłosy.
W tym samym momencie drzwi do mieszkania zostały otworzone. A w korytarzu dało się słyszeć rozmowę.
-Na pewno tutaj?
-Tak, widziałem na własne oczy, jak ktoś go tutaj wlekł. Szef nie będzie zadowolony, jeśli go nie dobijemy. Rozwali nas obu...
- Mówiłem, celuj w łeb, ale, że jesteś debilem do sześcianu, to zawsze coś spieprzysz. Przez ciebie nasze życia wiszą na włosku.
-Odezwał się geniusz…ty niby nie masz w tym udziału?
-Dobra zamknij ryj i skup się na robocie.
-Tak najlepiej, najpierw mnie obrażasz, a jak ja coś powiem, to albo zamknij ryj, albo utkaj mordę.
-Ciesz się, że taśma została w samochodzie...
Liam delikatnie wyjrzał na korytarz i pokazał by była cicho.
Bała się, jej serce przyśpieszyło, czuła jak adrenalina pobudza ją do działania.
Kroki były coraz głośniejsze. Nagle drzwi otworzyły się szeroko, a w ich miejscu stanął wysoki blondyn, z Glockiem w ręku.
-Jack, chodź tutaj, mam ich. - powiedział i wrednie się uśmiechnął. - A teraz wychodzić z rękami do góry.
Cora powoli wyszła z pomieszczenia, oglądając się na bruneta.
-Laleczko usiądź na kanapie, do ciebie nic nie mam. Szef nie kazał cię krzywdzić. - szepnął blondyn do dziewczyny.
Posłusznie usiadła we wskazanym miejscu, a na jej kolana wskoczył kot.
-Co do ciebie — spojrzał na Liama - Wiesz co cię czeka. - podszedł do niego.
-Wiem, ale trudno mi uwierzyć, że Adrien przysłał takich debili do tej roboty. - powiedział. -Już wiem dlaczego jest was dwóch.
Blondyn zagotował się i wymierzył chłopakowi prawy prosty. Głowa Liama przechyliła się w prawo, a na jego wardze pojawiła się krew. Mimo to uśmiechnął się. W głębi jednak był zaniepokojnony.
-Liam — powiedziała Cora i chciała wstać, ale Jack wymierzył do niej z pistoletu.
-Siedź mała, albo cię rozwalę...
-Spokojnie, nie ruszaj się, to nic ci nie zrobią. - szepnął do niej zielonooki.
W tym samym momencie blondyn podciął jego nogi i wycelował broń między jego oczy.
-Jakie to uczucie, zostać pokonanym przez takich debili, co? - spytał z wyższością i położył palec na spust.
-Nic specjalnego, głupi ma zawsze szczęście. - odpowiedział, przeszedł go wewnętrzny dreszcz.
Blondyn przeładował broń i już naciskał na spust.
Cora nie wytrzymała, zerwała się z miejsca i wytrąciła broń z rąk blondyna.
-Strzelaj imbecylu. - krzyknął do Jacka.
Drugi z włamywaczy strzelił, a kobieta poczuła przeszywający, pulsujący ból i upadła. Liam w ułamku sekundy znalazł się obok niej i zaczął uciskać ranę.
-Dlaczego…? - spytał zdziwiony.
Kobieta nie odpowiedziała, przymknęła oczy i straciła przytomność.
-Teraz twoja kolej. - warknął Jack i wymierzył do Liama. Ten podniósł na niego oczy
-Wal się gnoju. Obyś gotował się w piekle...
Blondyn uśmiechnął się i przeładował, jednak nim strzelił sam padł martwy na ziemię, tak samo, jak jego kolega. W drzwiach stanęło trzech mężczyzn z bronią.
-Szefie, przepraszamy, że tak długo, korki na moście nas zatrzymały.
- Wasze zasrane korki mogłem przypłacić życiem. Ta dziewczyna mnie uratowała, zabieramy ją ze sobą. Trzeba się zwijać, zanim przyjadą gliny. - po tych słowach zabrał Corę na ręce. - Nick, zabierz kota, a ty Ben przynieś mi do samochodu apteczkę.
Mężczyzna wyszedł z mieszkania i zszedł do samochodu. Wraz z dziewczyną usiadł na tylnym siedzeniu. Oderwał rękaw od swojej koszuli i przycisnął go do rany kobiety.
-Jerry, jedź do domu, tylko się pośpiesz, a ty Jack dzwoń do Maxa.
-Cholera, nie wiem dlaczego to zrobiłaś, ale nie dam ci umrzeć...rozumiesz...
CZYTASZ
Mój bandyta
Mystery / ThrillerCora jest zwykłą młodą szatynką o oliwkowych oczach. Mieszka sama w małym mieszkaniu, a jej jedynym towarzyszem jest należący do niej kot Brutus. Pewnego wieczoru, gdy kobieta wraca z pracy, napotyka na swojej drodze rannego mężczyznę. Co się stanie...