- Za późno - powiedział Regulus, przewracając stronę w książce.
- Ale jak to za późno? Przecież każdy może się dostać! - powiedziała Stella, klepiąc brata po ramieniu.
Estella od 15 minut, prosiła brata, żeby porozmawiał z kapitanką drużyny Slizgonow, lecz ten ciągle jej odpowiadał ze kwalifikacje się już odbyły i jest za późno.
- Może jednak jest jakaś szansa. Widziałam przecież treningi Gryfonów, to napewno wspaniale uczucie tak sobie latać, a przy okazji móc pograć w quidditch - mówiła Stella.
- Uwierz, nawet jeśli jakimś przypadkiem skład drużyny nie został wybrany, to i tak nie masz szans. Nie umiesz nawet wsiąść na miotłe, a co dopiero latać. - tłumaczył jej Regulus.
Estella usiadła na przeciwko niego, krzyżując ręce. Przyglądała się Regulusowi w pełnym skupieniu, dopóki ten nie zerknął na nią.
- Załóżmy się - powiedziała pewnie Estella.
- Ty chcesz się ze mną założyć? Słyszysz co ty wygadujesz? - zapytał z niechęcią Regulus, podnosząc w zdziwieniu brwi.
- Mówię serio, Reg. Jeśli dostanę się do drużyny i pokaże ci, że umiem latać to będziesz odrabiał za mnie lekcje z eliksirów przez cały semestr - powiedziała Ślizgonka, uśmiechając się zwycięsko.
- A co ja z tego będę miał? - zapytał Regulus, odkładając książkę i nachylając się w stronę siostry.
- Jeśli jednak się nie dostanę i nie nauczę się latać to...
- Pomożesz mi umówić się z kimś - zaproponował, a bardziej stwierdził Regulus.
- Kto jest tą ofiarą? - zapytała dziewczyna.
- Nie śmieszne. Dowiesz się w swoim czasie. To jak? Zakład?
Estella przez chwilę patrzała się na brata, po czym uśmiechnęła się i podała mu rękę którą chłopak natychmiast ścisnął.
- To będzie bułka z masłem - pomyślała dziewczyna.
***
Stella szukała kapitanki slizgonów, lecz nie mogła jej znaleźć. Przez dobre 20 minut krążyła po Hogwarcie, rozglądając się na wszystkie strony świata. Zamyślona nie patrzała nawet prze siebie, co było błedem. Chwilę póxniej wpadła na kogoś.
- Tak mi przykro, przepraszam - powiedziała do chłopaka.
Spojrzała się na osobe, którą okazał się James Potter. Chłopak uśmiechnął sie do niej, po czym poszedł dalej.
- James! - krzyknęła za chłopakiem.
Gryfon odwrócił się w jej strone.
- Słucham cię - powiedział.
- Jesteś w drużynie Gryfonów, zgadza się?
- Tak, a co? Chciałabyś mnie zobaczyć w akcji? - zapytał, przy czym podszedł do dziewczyny.
- Nie zbyt. Chciałabym się dowiedzieć, gdzie moge znaleźć kapitanke drużyny Ślizgonów. - wytłumaczyła Stella, a Jamesowi zniknął uśmiech z twarzy.
- Sądząc po moim kilkuletnim stażu w Hogwracie jako uczen który umie robić wręcz znakomite żarty, mogę stwierdzić że jest albo w pokoju życzeń albo na błoniach - odpowiedział James.
- Mogłbyś mnie tam zaprowadzić? - zapytała iepewnie Black
- Zależy co z tego będe miał - oznajmił James, usmechając sie wścipsko.
- Satysfakcje z towarzyszenia mi?
- Uznajmy, że się zgadzam. Chodź za mną - powiedział chłopak, łapiąc ślizgonkę za nadgarstek i ciągnąc ją za sobą.Po nie cału 15 minutach znaleźli kapitanke ślizgonów na błoniach. Siedziała pod drzewem, prawdopodobnie odrabiając lekcje. Estella podziękowała Jamesowi i powolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę kapitańki.
- Niewiem kim jesteś, ale odejdź. Nie mam czasu - Estella usłyszała głos chłodny, lecz bardzo przyjazny.
- Przepraszam, chciałabym zadać Ci tylko kilka pytań - powiedziała Estella, uśmiechając się miło w stronę drugiej Ślizgonki.
- To mów, nie mam zbyt dużo czasu.
- Chciałabym się dostać do drużyny - powiedziała Stella.
Kapitanka przeleciała Black wzrokiem od dołu go góry z miną wyrażającą zażenowanie. Popatrzyła jej się w oczy i parsknęła śmiechem.
- Zdajesz sobie sprawę że taka milutka kruszynka jak ty, nie da sobie rady na boisku? - powiedziała szczerze starsza Ślizgonka.
- Uwierz mi. Świetnie sobie radzę na boisku. - powiedziała do dziewczyny Estella, a kapitanka westchnela głośno.
- Niech Ci będzie. W przyszły piątek zaczynamy treningi, wtedy możesz pokazać na co cię stać - oznajmiła, a później dodała - możesz sobie już pójść.
Stella uśmiechnęła się szeroko, po czym szybkim krokiem zaczęła zmierzać do zamku. Niestety, lub stety, natknęła się znowu na Jamesa Pottera.
- I jak poszło? - zapytał ciekawsko James.
- Chyba ją przekonałam. Tylko jest mały problem - powiedziała Black, a James spojrzał się na nią jakoś inaczej.
- Ah tak? Jaki? - zapytał, lecz kiedy zauważył minę dziewczyny, chyba zrozumiał o co chodzi - nie mów mi, że Ty nie potrafisz latać.
Estella uśmiechnęła się niewinnie po czym wzruszyła ramionami i odeszła w swoją stronę.
- W co ona się wpakowała - mruknął pod nosem James, po czym zaczął doganiać Ślizgonke.
Szli w całkowitej ciszy. Ona uśmiechnięta od ucha do ucha, on zażenowany. Nie wiedział, jak mogła chcieć być w drużynie Quidditcha, bez jakiejkolwiek wiedzy na temat latania. Martwił się o nią, że dostanie tłuczkiem.
- Jak masz zamiar stać się jednym z najlepszych zawodników, bez umiejętności latania. Bardziej się martwię o to, czy dasz radę wsiąść na miotłe - wyraził swoje zdanie James.
- Daruj sobie. Nauczysz mnie wszystkiego i będzie okej, jutro zaczynamy treningi, zgoda?
- Zgoda...- mruknął James, nie mogąc jej odmówić. Była po prostu bardzo przekonywująca.
Wyjaśnienia co do mojej nieobecności.
--------Cześć. Jak zapewnie wiecie - lub nie, nazywam się Oliwia, lecz wolę aby mówili na mnie Oli, Oliw. Już od 9 roku życia zmagam się z depresją. Postanowiłam pisać na wattpad ie, żeby się odprężyć. Na początku miał być to tylko sposób na odstresowanie się, ale kiedy zauważyłam jakie to fajne i że ludzie to czytają uświadomiłam sobie, że jest to coś, co lubię.
Nie było mnie długo, ponieważ mój stan się pogorszył. Wizyty u specjalistów były częściej, wracałam do domu padnięta z brakiem jakichkolwiek chęci. Kilka razy próbowałam coś napisać, ale nie mogłam. Dlatego też rozdział jest taki krótki. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Do zobaczenia kochani
CZYTASZ
The Black's Sister |Marauders|
Fanfic1961 roku niespodziewanie na świat przyszedł nowy rodu Black. Członek? Raczej członkini, która była jedyną córka Walburgi oraz Oriona Black. Rodzice byli w jej stosunku bardzo nadopiekuńczy, nie to co do Syriusza lub Regulusa. Dziewczyna nie poszła...