7. Kiedy upadł, zgasły gwiazdy

6 1 0
                                    

Dahlia w życiu nie czuła się tak obco we własnym domu. Nie chodziło o bałagan, jaki pozostawili po sobie wielbiciele Asmodeusza, ale wrażenie, że stojąca na półce niepozorna figurka spoglądała na nią nienawistnie. Dziewczyna mogła ją wyrzucić w każdej chwili, ale oznaczałoby to, że pogodziła się z tym, iż Lilith jej nienawidziła i nigdy nie wybaczy anielicy krzywd, które zaznawała przez nią Amarissa. Sama nie potrafiła sobie tego wybaczyć i choć Samiel przekonywał ją niemrawo, że to był wybór jego dziewczyny, to nie przestała mieć przeczucia, że ją w to wmanewrowała.

- Na co się gapisz? - burknęła w kierunku zabawki. - Może chcesz mi nawrzucać? Twoja poprzednia właścicielka powinna cię zaczarować, abyś to robiła.

Nie minęło wiele czasu, kiedy pod powiekami Dahlii pojawiły się łzy, które wkrótce naznaczyły jej policzki. Nie powinna płakać z powodu kogoś, kogo ledwie znała. Lilith pojawiła się w życiu anielicy nieoczekiwanie i gwałtownie, a potem równie prędko z niego zniknęła. Angażowanie się w tą dopiero co rodzącą się relację nie miało sensu, jednak to już się stało. Po stu latach bez większych historii miłosnych serce należące do dziewczyny ponownie zabiło szybciej. Dlaczego to musiała być matka demonów? Prawie każdy ją przed nią ostrzegał, ale prawdopodobnie sam Bóg zamierzał ją znów ukarać i sprawił, że nie słuchała rad innych, tylko skoczyła z klifu z nadzieją, że ktoś złapie ją na dole, lecz nikt tam na nią nie czekał. Rozbiła się na tysiące kawałków.

Blondynka wzięła pierwszą lepszą książkę kucharską, jaka wpadła jej w oko i zaczęła wertować strony. Trafiła na kartki z deserami i ucieszyła się, ponieważ zawsze powtarzała, że jak w życiu zaczynało brakować słodyczy, to trzeba było sobie ją po prostu samemu ofiarować. Niestety, uwagę anielicy przykuła strona z ciastem na bazie likieru i jej zdradziecki umysł skojarzył to z chwilą, kiedy wraz z Lilith siedziały w barze i piły ten trunek. Gdy Dahlia założyła niesforny kosmyk włosów kobiety za ucho, ta spłonęła rumieńcem, jakby wcale nie śpiewała o dużo odważniejszych rzeczach na scenie. Była taka realna, chociaż wyglądem przypominała postać ze najpiękniejszych snów. Dziewczyna pomyślała wówczas, że nie spotkała jeszcze takiej osoby jak ona. Tak podobna do anioła, mimo, że była czymś zupełnie odwrotnym. Była...

Dahlia upuściła książkę na podłogę i przez chwilę wpatrywała się w nią otępiała. Nienawidziła siedzieć i użalać się nad sobą, ale w tym wypadku nie mogła przestać. Jej myśli od tygodni zaprzątała ta sama kobieta i nie chciała dać jej spokoju, choć w prawdziwym życiu Lilith uważała ją za nic i wolała nie mieć z nią do czynienia.

Dziewczyna zabrała z półki plastikową figurkę i ponownie zajęła swoje miejsce. Dahlia ścisnęła zabawkę tak mocno, jakby ta miała wyfrunąć z jej rąk.

- Normalnie zesłałabym na siebie sen, najsłodszy ze wszystkich. Zapomniałabym o problemach przynajmniej na kilka godzin, ale nie zrobię tego, a wiesz dlaczego? - zapytała aniołka, ale sama sobie odpowiedziała. - Bo jestem pewna, że ujrzę ją nawet w snach. To ona jest moim snem! Jestem anielicą snów, a doszło do tego, że boję się śnić. Albo nie tyle śnić, a faktu, że kiedyś się obudzę i uświadomię sobie, że mój sen się nie spełni, więc wolę nie zasypiać, ponieważ dzięki temu tkwię w rzeczywistości, a nie w żałosnych marzeniach. Ona nigdy mnie nie pokocha ani nie polubi. Nie będzie żywić do mnie żadnych cieplejszych uczuć, zatem nie mogę zatracać się w kłamstwach. Niektórzy powiadają, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą, ale ja tak nie uważam. To po prostu ty zaczynasz wpadać w obłęd i wierzysz, że tak jest, ale to nie czyni z ułudy czegoś prawdziwego.

Blondynka przyjrzała się uważnie figurce.

- Jasna cholera, spowiadam się plastikowi, który zapewne powstał w Chinach w fabryce zatrudniającej biedne dzieci.

RozgrzeszenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz