❄︎ Rozdział 24 ❄︎

464 35 10
                                    

Everyday is Christmas when you're here with me I'm safe in your arms, you're my angel, baby

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Everyday is Christmas when you're here with me I'm safe in your arms, you're my angel, baby

- Everyday Is Christmas, Sia

Święta powinny być dla nas magicznym dniem. Czasem, w którym przebaczamy sobie nawzajem lub chociaż zataczamy topór wojenny na ten jeden dzień, by spędzić go w miłej atmosferze. W gronie rodzinnym bądź z przyjaciółmi, czy po prostu bliską nam osobą, jednak wciąż trzymając się mniej lub bardziej szeroko pojętych tradycji.

Tak przynajmniej czytałem w książkach, słyszałem od przyjaciół, czy wywnioskowałem z życia bądź filmów. Szczerze nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziłem tak ten dzień. Może nawet nie było tak żadnego razu?

Może cała otoczka na zewnątrz, jak i w środku była. Śnieg padał, miasto nocą oświetlały nie tylko lampy uliczne, lecz również ogromne ozdoby bijące po oczach swoim ciepłym, żółtym światłem, a w sklepach leciała świąteczna muzyka i półki pokrywały się z coraz to wymyślniejszymi potencjalnymi prezentami.

Dom zawsze był bardzo przystrojony, aż za bardzo, przez co tracił ten cały klimat. Jednak wszystko było na pokaz, często w naszym domu odbywały się wszelakie bankiety, więc była to idealna okazja do ukazania tego, ile ma się w kieszeni. W domu stało kilka choinek, ogromnych wielkości, i gdy jeszcze byłem młodszy i myślałem, że robienie prezentów rodzicom ma sens, zawsze nie wiedziałem, pod którą z nich je położyć. Zazwyczaj ich nawet nie otwierali, a jak już to robili, to po chwili znajdywały się przy śmietniku. Gdy to odkryłem, mając około ośmiu lat, byłem załamany i przepłakałem nieprzerwanie kilka godzin. To zraniło mnie niesamowicie i od tego momentu święta same w sobie były okropnym dniem.

Dlatego zamierzałem, tak jak zresztą co roku, siedzieć w pokoju, oglądając jakąś dramę i objadając się przy tym niezdrowym jedzeniem. Czyli traktować ten dzień jak każdy inny wolny od pracy czy studi. W końcu nim jest, co nie?

Jednak zanim miałem zacząć realizacje moich planów, musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz. Dlatego otworzyłem drzwi, by moi goście mogli wejść do pomieszczenia.

- Wow, w końcu doczekałem się dnia, w którym wejdziecie jak ludzie do mnie.- zachichotałem pod nosem.

- A ty jak zwykle bez przywitania hyung.- rzucił lekko kąśliwie najmłodszy.

- Wesołych świąt hyung!- powiedział wesoło blondynek, mocno mnie przytulając, przez co myślałem, że za chwilę zemdleje z braku dostępu do tlenu.

- Wiem, że się spieszycie, bo chcecie dojechać więc to wasze prezenty. Nie wiem, co mogę wam powiedzieć w życzeniach. Jesteście dla mnie naprawdę ważni oraz jedynymi osobami na których kiedykolwiek mi zależało i to w aż tak bardzo. Nie wyobrażam sobie bez was życia, pomimo tego, jak czasami mnie irytujecie. Już zawsze będę dziękował za to, że na ciebie wpadłem Jimin i że to akurat ty, Jungkook, mu się spodobałeś.- skończyłem, a po moim policzku zaczęła spływać szkarłata ciecz.

Cinnamon heart | NamjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz