Amorek_Kotelek84
Milena woli słuchać. Jej głos jest jak list schowany w kieszeni - bez adresu, bez pieczątki. Do czasu. Krystian, nowy w ósmej klasie, słyszy w jej nieśmiałym „mmm" kolor, którego ona sama jeszcze nie zna. Proponuje ćwiczenia: trochę auli, trochę Domu Kultury, trochę jego domowego studia. Nie obiecuje cudów - obiecuje puls: raz, dwa, trzy, cztery.
Szkoła tymczasem jest głośna jak przerwa: „Siostrzyczki" (Emilia i Weronika) działają jak prywatny chór wsparcia, za to Ola z Patrycją i Szymonem grają w grę „poziom wydarzenia", w której zawsze chodzi o to samo - zepchnąć Milenę ze sceny, zanim na nią wejdzie. Najpierw drobne uszczypliwości, potem „przypadkowa" zamiana podkładu na próbie. Milena potyka się przez sekundę... i wybiera a cappella. Zamiast krzyknąć - opowiada. Po raz pierwszy naprawdę jej.
Następnego dnia traci głos. Nie na długo, ale na tyle, by zrozumieć, że cisza też jest językiem. Krystian nie sprzedaje pustych „będzie dobrze"; uczy ją oddychać, zanim znów zaśpiewa. Aula zapisuje „afonia - zalecenie ciszy". Korytarze zapisują: „coś się dzieje".
Przegląd Talentów zbliża się jak burza. Przyjaźnie sprawdza nie korytarz, lecz scena, a światła pod sufitem... czasem ważą więcej, niż wszyscy myślą. To historia o tym, jak rodzi się własny głos - z niepewności, z mruknięć, z decyzji. O pierwszym zakochaniu, które umie trzymać ramy, i o tym, że odwaga nie jest brakiem strachu, tylko krokiem mimo niego. A kiedy ktoś próbuje ten krok podciąć - puls pomaga iść dalej.