VERA_HERRINGBONE
- Reads 483
- Votes 130
- Parts 9
"Przetrwałam koniec starego świata, żyjąc w społeczności ocalałych, która ingeruje w każdy aspekt mojego życia. Właśnie kończę 18 lat i mam poślubić chłopaka, który mnie nienawidzi, a potem stworzyć z nim przykładną i jak najbardziej przydatną dla wspólnoty komórkę rodzinną."
W Społeczności życie toczyło się zamknięte w bardzo sztywnych, określonych przez Radę Starszych ramach. W wieku dziesięciu lat otrzymywałeś przydział stanowiskowy, zgodnie z posiadanymi zdolnościami lub po prostu adekwatny do aktualnych potrzeb wspólnoty. Było zbyt mało kucharzy... więc zostawałeś kucharzem. Brakowało strażników lub rolników, to dostawałeś przydział i przez kolejne sześć lat szkoliłeś się pod okiem opiekuna na to stanowisko. Każdy obszar twojego życia był dobrze przemyślany i zaplanowany tak, aby wspólnota działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Wyższość potrzeb grupy nad potrzebami jednostki miała zapewnić to, co w tych trudnych czasach było najbardziej istotne... przetrwanie. Gdy kończyłeś osiemnaście lat, dostawałeś przydział partnera. Rada starszych wybierała osobę, z którą miałeś się związać i od tego dnia tworzyć przydatną Społeczności komórkę rodzinną. Nie ma miejsca na preferencje, uczucia czy jakiekolwiek odchylenia od wyznaczonej normy. Sztywne ramy mają zapewnić bezpieczeństwo. Z tego powodu próba sprzeciwu kończy się karą, a niejednokrotnie nawet śmiercią. Dlatego staram się podporządkowywać i być twarda. Ale z każdym dniem zbliżającym mnie do osiemnastych urodzin czuję, że krew we mnie gęstnieje, dostarczając do ciała co raz mniej tlenu. Kim będzie człowiek, którego wybierze dla mnie Rada? Lęk o przyszłość sprawia, że każdy oddech kosztuje mnie co raz więcej wysiłku, a fasada posłusznej dziewczynki utrzymywana przez lata powoli zaczyna pękać. Czuję, że nadchodzą zmiany... Czuję to każdym porem mojej napiętej skóry...