rithrith
Siedziałam w kuckach, oparta o ścianę, zaciągając się szlugiem. Wpatrywałam się w nicość, czując chłód bijący od brudnych murów, a po głowie chodził mi w kółko ten sam fragment jakieś przedwojennej piosenki (...). Cieszyłam się jedną z tych nielicznych chwil, kiedy serce bije w normalnym rytmie, a strach nie ściska trzewi. Ostatnio coraz rzadziej miałam ku temu sposobność, oj, coraz rzadziej (...) Z zamyślenia wyrwały mnie dopiero ryk syreny alarmowej i czerwone błyski koguta; rozpoczynał się exodus. Kolejny raz. (...) "Ale tu u was burd... znaczy się, dom publiczny" - zreflektował się sierżant. Po chwili zreflektował się jednak ponownie i dotarło do niego, że ów eufemizm w tym przypadku nie spełnił swojej funkcji, a pokusić by się można o stwierdzenie, że zadziałał kompletnie na odwrót. (...) Zrzuciwszy z krzesła stertę śmieci, zajął miejsce jak najdalej od porucznik, która nadal przenikała go morderczym spojrzeniem (...).