i. przeczytam
2 stories
Kolekcja kilku sztuk by HelenaPisze
HelenaPisze
  • WpView
    Reads 29,116
  • WpVote
    Votes 3,615
  • WpPart
    Parts 53
Nic nie może być zwyczajne, gdy znajdujesz się w szkole dla artystów, w liceum plastycznym z internatem, a Twoimi kolegami i koleżankami z klasy są najsłynniejsi twórcy ostatnich dwóch wieków, zaś uczą cię dawni mistrzowie. Nic nie może być spokojne, gdy dzielisz pokój ze zbuntowanymi uczennicami takimi jak Frida Kahlo czy Yayoi Kusama, dziwakami z pierwszej klasy typu Williama Turnera lub Vincenta van Gogha, a może nawet Claudem Monetem i jego paczką znajomych dumnie nazywających się impresjonistami. Możliwe, że będziesz musiał znosić trudny charakter Pabla Picassa, outsidera Edgara Degasa, który w tajemnicy jest fanem baletu, czy nawet dramatyczne tyrady i urojenia Salvadora Dalego. Nic nie może być proste, gdy dyrektor to wiecznie bujający w obłokach Leonardo da Vinci, którego nie może znieść Michał Anioł Buonarotti, przypadkiem zajmujący stanowisko wicedyrektora, zaś lekcje prowadzą takie indywidualności jak walczący z nałogami Caravaggio, zubożały i narcystyczny Rembrandt lub przerażający Hieronim Bosch. Jednak w momencie, kiedy mistrz da Vinci znienacka znika, nikt nie ma pojęcia, co zrobić, wśród nauczycieli szerzą się spiski, a wśród uczniów dadaizm, surrealizm, komunizm i inne ideologie przyprawiające profesora Buonarottiego o zawał serca, okazuje się, że codzienność w Domu Barw do tej pory była prawdziwą sielanką. DISCLAIMER: opowiadanie nie ma służyć celom edukacyjnym. owszem, znajdziecie tam nawiązania do prawdziwych żywotów artystów, jak i wiele easter eggów, ale nie doszukujcie się tam niczego naukowego. to po prosty kreatywne wyładowanie osoby spędzającej lata nad nauką historii sztuki. po prostu fanfiction - bo nie da się ukryć, że jestem fanką każdego z opisanych artystów. [okładka - kto inny, jak nie @justi5643?]
Papryka a sprawa węgierska by suchoty
suchoty
  • WpView
    Reads 377
  • WpVote
    Votes 29
  • WpPart
    Parts 1
Dzień przed rewolucją roku 1956 László doszedł do wniosku, że na górze Gellerta czegoś brakuje. Może to słońca, może oświadczyn dziewczynie, którą kochał całym sercem. Jej zmarszczony nos przypominał mu o turystach z innych miast, którzy niezbyt dowierzali, gdy krzyczał w tramwaju numer 2: "Jakie pióro! Pióro?! Na pomniku wolności nigdy nie było pióra! Przecież to jest p a p r y k a !"