xMicka03
Los Santos było miastem jedynym w swoim rodzaju. Tu zawsze ulice były przepełnione życiem oraz niesamowitymi historiami. Wiele z nich miały swoje unikalne zakończenia. Czy tak też było w ich przypadku?
Iskra między tą dwójką tliła się od samego początku ich znajomości. Z czasem nabierała na sile rozpalając żar pożądania. Oboje skrywali wiele tajemnic, lecz oni sami byli tą największą. Wszyscy jednak wiedzieli, że pomiędzy nimi powietrze stawało się gęstsze, a czas jakby zatrzymywał się w miejscu. Sytuacja w mieście zmusiła ich do pewnych zmian. W grę wchodził balans między życiem, a śmiercią. Wymagało to ogromnego poświęcenia, lecz nie to ich pokonało.
Wystarczyły dwa słowa, które na zawsze zmieniły bieg wydarzeń. Dwa słowa wypowiedziane na głos przepełnione zaufaniem oraz akceptacją samego siebie przerodziły się w ogromny ból nie do zniesienia. Przypominały każdą chwilę, jaką wspólnie dzielili. Nie mogli cofnąć czasu, a jedynie zaakceptować to, czym obdarzył ich los.
Ich wspólna ścieżka się rozeszła dając możliwość nowego etapu w życiu. Wyjścia na prostą, jednak głęboko skrywane tajemnice miały ujrzeć światło dziennie. Coś, co było szczelnie trzymane na klucz przez wiele lat miało zostać podarowane, jako dowód uczuć oraz zaufania.
Wystarczyło zamknąć oczy i poczuć.
Czy nie było jednak już na to za późno?
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Fanfiction Erwina i Montanhy.
Edycja: @scorpiosaro & @agas1a