BlindnessLove
Tego dnia słońce świeciło naprawdę mocnym światłem. Karolina uznała, że takie dni jak ten, nie są codziennością, więc postanowiła iść na spacer z Olą. Szły one przez nie zabardzo oświetlony las. Zresztą... one tak lubiały. Światło słoneczne lekko przebijało się przez wysoko położone korony drzew. Nagle w oddali zauważyły dwie- dość wysokie - postaci z torbami. Na początku lekko się przejęły, bo myślały, że tylko one chodzą po tym lesie.
-Karo-szeptała Ola- boję się... To pewnie jakieś dresy.. oni nam coś zrobią!
-Nie sądzę... Nikt raczej nie zapuszcza się w tę stronę lasu.
-No najwidoczniej się zapuszcza!
Szły dalej przed siebie milcząc. Kiedy podeszły bliżej, Karo nagle się podknęła. Jedna postać żuciła torby na ziemię i podbiegła do niej.
-Hej, dziewczyno. Nic ci nie jest? -Mówił opanowany.- Jasiek! chodź tu!
-Znasz się na tym? - powiedziała Karo i "przypadkiem" spojrzeli sobie w oczy.