Gdy biegł przez las liście, drobne gałązki, kolczaste krzewy stanowiły ogromną przeszkodę. Nagle rozległ się huk głośniejszy niż uderzenie pioruna. Poharatany, zdyszany dobiegł na miejsce. I co najdziwniejsze - gdyby nie kilka połamanych drzew, dość duże wgłębienie w ziemi i prawie niewidoczny ubytek trawy można by stwierdzić, że nic się nie stało. Obiekt, który jeszcze kilka minut temu przelatywał tuż przed chłopcem jakby wyparował. Mimo to jedenastolatek stał jak osłupiały. Szloch. Jedyne co było słychać. Cichy, rozpaczliwy szloch błagający o podanie pomocnej dłoni. Ciche kroki, szelest trawy. - Cześć, jestem Oikawa Tooru - brązowowłosy chłopczyk przykucnął w półmroku tuż pod jednym z drzew - Wszystko w porządku?