- Zaczynamy zabawę? - wyszeptała łagodnie, tuż przy moim uchu. Ostatni raz poprawiła więzy, dbając o to bym nie uniknął bólu. Z uśmiechem na ustach, zaczęła mnie okrążać, zakreślając palcami staranny szlak na moim ciele. Nagle przerwała swój spacer i stanęła przede mną. Z lekkością nachyliła się w moją stronę, wspierając na oparciu krzesła. Uwięziła mnie pomiędzy swoimi ramionami i zbliżyła swe usta do moich. Nieoczekiwanie odsunęła się i posłała mi niewinny, uroczy uśmiech. Nikt nie posądził by jej o nic nieprzyzwoitego, gdyby nie złowieszcze ogniki płonące w jej oczach. Nim się obejrzałem zsunęła mi materiał na oczy, pogrążając mnie w zupełnej ciemności. - I pamiętaj kochanie, nie znam litości. [...] - Wcale jej nie chcę.