Mam już prawie 17 lat i przez połowe tego czasu muszę znosić Asha. Ash to mój znienawidzony sąsiad, który uprzykrza mi życie odkąd wraz z mamą przeprowadziłyśmy się do Kaliforni. Dzień w dzień widzę jego uśmiechniętą buźkę mówiącą jedynie "Och jaki jestem piękny". Ten chłopak uważa, że cały świat kręci się wokół niego. W szkole rządzi każdym, nawet nauczyciele mu się poddają, ale w wakacje nie ma co ze sobą zrobić i właśnie wtedy najbardziej skupia się na dręczeniu mnie. Z roku na rok jest coraz gorzej... Za niegługo moje 17-ste urodziny, które na pewno spędze z Ashem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Znamy się prawie 9 lat, a on dalej mi się nie znudził. Od małego byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a to dlatego, że nasze mamy bardzo się polubiły i "sąsiedzka" relacja zmieniała się w codzienne spotkania na kawie i ploteczki. To bardzo nas do siebie zbliżyło, ufamy sobie bezgranicznie i jesteśmy sobie w 100% oddani. Kocham go ja brata i troszczę się o niego tak jak on o mnie. Obyśmy nigdy nie musieli się rozstawać.