Urwisko mnie przyciąga. Wysokie dzikie i obdarzone niebezpiecznym pięknem, stoi i wzywa mnie kusząco jak kochanek. Rankiem powietrze było równie miękkie jak chmury pędzące po niebie w stronę wschodu. Mewy krążyły nad oceanem, pokrzykując. W ich głosach brzmiała dziwna samotność, jak odległe dzwonienie boi, pobrzmiewające w wietrze. Ten dźwięk przywodził mi na myśl dzwon kościelny obwieszający czyjeś narodziny - lub śmierć. Inne wysp lśniły i przebijały przez rzadką mgłę, której słońce jeszcze nie wypaliło, jak fatamorgana. Rybacy prowadzili swoje łódki przez zatokę w stronę pełnego morza.