Po chwili znowu usłyszałam kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak kilka metrów za mną idzie czterech zakapturzonych facetów. Jeden z nich miał kij bejsbolowy. Zaczęłam iść szybciej. -Nie uciekniesz nam!- usłyszałam. Postanowiłam biec. Biegłam i biegłam, a one za mną. Nie wiem jakim cudem, ale wbiegłam w ślepą uliczkę. -O nie- powiedziałam zdyszana. Normalnie scena jak w filmach. Domyślałam co zaraz się stanie i co ze mną zrobią. -Myślałaś, że mam uciekniesz?- powiedział jeden z nich. Zaczęli do mnie podchodzić. Byli coraz bliżej. -Czterech na jedną? No ładnie, ładnie- usłyszeliśmy czyjś śmiech. Wszyscy z miną kota srającego na pustyni popatrzeliśmy się na siebie, a potem na osobę. To był jakiś chlopak. Domyśliłam się po jego głosie. Powinnam dostać medal za to odkrycie. -Idź sobie gówniarzu- powiedział ten z kijem- Nie twoja sprawa. Chlopak się zaśmiał. Skądś znam ten śmiech. O nie, tylko nie on. -Myślę, że to moja sprawa- powiedział Igor.
19 parts