Był od niej starszy o dziesięć lat. Wiedziała, że ma zupełnie inne potrzeby, inne podejście do życia i inne obowiązki. Nie jej potrzebował w swoim dorosłym życiu. To nie nastolatka była kimś, kto by go zaspokoił. Jednak ona nie miała wpływu na swoje uczucia, a on.... A on na dziwne, niezrozumiałe fetysze. W tej relacji nie chodziło o seks, nie chodziło o to, by być jak najbardziej odpowiedzialnym i nie chodziło o to, by patrzeć w przyszłość. Chodziło o to uczucie, które nie daje spać po nocach i zabiera ostatnie resztki godności. Miłość, moi drodzy. Czy jest coś bardziej destrukcyjnego?