Moja ziemia. Mój lud. Moi sprzymierzeńcy. Moi wrogowie. Upragniona korona. Wszystko przepadło... Przegrałem. Uznany za zmarłego, spełniłem swój zasrany obowiązek. Pierwszy raz w swoim nędznym życiu gotów na śmierć, czekałem na nią wręcz z utęsknieniem, lecz kiedy już wyciągała ku mnie swoje szpony... Nawet po najlepszym trunku z zasobów starszyzny Azgedy tak łeb mi nie pękał. Ciągłe wymioty i ten paskudnie irytujący głos. Każda komórka mojej skóry zawodziła, błagając by mnie dobić. Bo wiadomo, kąpiel w kwasie nie jest dobra dla wrażliwej cery. Cholerne konklawe. Cholerny głos. Cholerna tchórzliwa natblida. Cholerna praimfaya.
3 parts