Prolog. -Odbiorę ci miłość, odbiorę ci nadzieję, odbiorę ci wszystko, co kochasz!- Wykrzykiwał rozhisteryzowany chłopak- Abyś mogła poczuć się jak ja. Sama. Całkiem sama- Z każdą głoską dźwięki wydobywające się z krtani cichły- Abyś czuła to wszystko, co ja teraz. Kolana ugięły się i lądując na drewnianych panelach, pociągnęły za sobą resztę ciała. Zwinięty w kłębek łkał po cichu. Zamknięte oczy moczyły zaciśnięte dłonie, a nogi podwijały się aż po szyję. Gdyby teraz spojrzeć na niego z góry, można by porównać go do dziecka w łonie matki. Jego koniec wyglądał niczym początek. Może dzięki temu po chwili przełknął ślinę i uzbierał w sobie wystarczająco siły, by móc wyprostować kark, otworzyć oczy i martwo spojrzeć na wprost.