Rok 2234.
Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakichkolwiek celów na przyszłość.
Samobójstwa i zabójstwa są akceptowane. ,,Przecież i tak każdy umrze'' - wszyscy kierują się tymi słowami. Widok zmasakrowanych ciał na chodnikach nie robi na nikim wrażenia. I tak z domów wychodzi coraz mniej ludzi.
Miejsca pracy, szkoły, czy też sklepy nie funkcjonują jak kiedyś. Bardzo rzadko można zauważyć kogoś pracującego albo dzieci i młodzież pilnie uczącą się w szkole. Sklepy zwykle pozostawały zamknięte. Sprzedawcom i osobom dowożącym produkty oraz pracownikom hurtowni nie chce się pracować, więc ciężko znaleźć jest otwarty sklep z odpowiednimi produktami. Poza tym, skoro ludzie chcą umrzeć, to przecież mogą z głodu...
Nawet osoby z niegdyś ważnymi zawodami, np. lekarze nie wykonują swojej pracy. Jeśli ktoś jest ciężko chory, zazwyczaj zostaje zabijany.
Pomimo to istnieją dwa ogromnie ważne zawody; osoby, które wzywane są, jeśli ktoś zauważy czyjś śmiech, radość albo chęć pomocy oraz ludzie, którzy co jakiś czas odwiedzają mieszkania w celu sprawdzenia, czy nie ma tam jedzenia albo książek z przeszłości, mówiących o dawnym życiu.
Jeżeli ktoś widzi problem w teraźniejszym społeczeństwie, jest przeciwny śmierci, pragnie pomóc innym, nie jest szanowany, a wręcz szkalowany i nienawidzony.
W takich czasach przyszło żyć dwóm chłopakom, którzy pewnego razu spotkali się na opustoszałej ulicy...
*w trakcie poprawy*
- Co jest kurwa ze mną nie tak?- pytał rozpaczliwie sam siebie łapiąc się za głowę. Nie wiedział co się dzieje. Nie wiedział, gdzie obecnie jest. Wszystko wydawało się inne, wręcz mroczne - Dlaczego ja to mam, co się dzieje. Co kurwa ten jebany Natan mi zrobił? - panikował rozglądając się rozpaczliwie po pomieszczeniu. Wszystko było fioletowe. Nie wyglądało na to, że dalej był w swojej bezpiecznej komnacie. Miejsce w którym obecnie się znajdował przypominało grobowiec.Wielki, zimny, pełen pochodni płonących niebieskim płomieniem. Na samym jego środku był wielki, odwrócony krzyż nad którym unosił się jakiś człowiek. Wyglądał na złego maga, lub czarnoksiężnika. Ewron przełknął ślinę starając się przekonać samego siebie, że to wszystko co właśnie się działo, było tylko snem
- To nie tylko sen - przemówił głos - Zostałeś wybrany, a ja jeszcze po ciebie wrócę Lordzie - zakończyła tajemnicza postać, po czym szybko podleciała do Ewrona, który krzyknął i zakrył oczy, licząc, że w ten sposób postać zniknie.
Gdy je ponownie otworzył był w swojej tajemniczej komnacie, totalnie nie rozumiejąc co właśnie się stało. Był pewien jednej rzeczy. Znajdował się w wielkim zagrożeniu i cholernie bał się tego co miało wydarzyć się dalej...