Idę długim korytarzem, po drodze mijam wiele drzwi- są to laboratoria. Po długim marszu w niewiadomym kierunku dochodzę do ciężkich szklanych drzwi bez klamki. Kopię je bez skutku, nagle szybę przebija dłoń, ale nie byle jaka dłoń, nie ma kciuka i palca serdecznego, a paznokcie przy reszcie palców są czarne. Chwyta mnie i wciąga do pomieszczenia, w środku jest ciemno, mrugam kilka razy żeby przyzwyczaić swoje oczy. Stwór zniknął. Słyszę trzask i kilka centymetrów od mojej twarzy pojawia się fiolka z jakąś dziwną zieloną substancją, jest również przyklejona etykietka z niewyraźnym napisem. Próbuję ją chwycić, ale ona odlatuje, w końcu zatrzymuje się, a ja do niej podbiegam. Fiolka znika, a ja staję przed wielką klatką z dziwnego białego, lśniącego materiału podobnego do aluminium. Drzwiczki zamknięte są na cztery kłódki, a na jednej ze ścian jest czarna tablica z białym napisem STRACENI. Słyszę cztery trzaski, a przy piątym klatka otwiera się, na początku myślałam, że jest pusta, ale po chwili z ciemności wyjawiły się różne dziwne, zniekształcone postacie, wszystkie rzuciły się na mnie.
PIERWSZE FANFICTION NA TYM KONCIE YAY! TOKYO GHOUL MOJA INSPIRACJA I ŻYCIE... NO CÓŻ WIĘCEJ MÓWIĆ, ZAPRASZAM DO CZYTANIA.
Witam wszystkich w drugiej części Rodziny Monet -Noc( kto nie czytał pierwszej odsyłam do niej)
Mellody i Hailie dalej muszę zmagać się braćmi i przy okazji odwalać z nimi takie rzeczy, że Vincet osiwieje( choć pewnie już dawno to zrobił)
No w każdym razie, ksiazka ta idzie równo z wydarzeniami oryginału, lecz z dodatkiem nowej siostry.
No to co, witajcie w drugiej części i zapraszam do czytania oraz komentowania😘