Dafamdriel znajduje się na kontynencie Fardien.
Akcja dzieje się w XV wieku dziesiątej ery.
Krainę pokrywają rozciągłe, zielone lasy poprzecinane rzekami i jeziorami, małe, ale przytulne wioski. Większe miasta, typu Stolica są rzadkością.
Miejsce to powstało już w piątej erze, ale pozostawało dzikie do dziewiątej, wtedy plemiona ludzi i elfów stworzyły Porozumienie - zaczęły przeistaczać Dafamdriel w państwo, pozostające pod władzą króla, wybieranego z tych dwóch ras, lecz nadal poddanego siłom natury.
Przechadzając się chociażby po Wiecznym Borze możesz natknąć się na rozmaite stworzenia, i te przyjazne, i te groźne.
W miejscu tym, choć dominuje spokój, pojawiają się konflikty, takie jak waśń rodziny królewskiej - rodu Harnde, z władcą sąsiadującego państwa, Gridgaru - lordem Parrespierre.
Przyjrzyjmy się losom Katii z Effenmont
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.