W końcu sama łaknęła wolności. Dostała ją na chwilę. Niezauważalną i wymykającą się między palcami. Potem trafiła do domu, który zdawał się żyć. Każdy cień odbijał się echem od ścian. Stan umysłu dziewczyny pogarszał się z dnia na dzień. Męczyły ją duchy przeszłości i nieustające głosy. Były wredniejsze niż monstra żywiące się jej krwią. Niedługo po przybyciu musiała podjąć nieoczekiwane i bardzo trudne decyzje. Czy aby na pewno przeżyje krwawą i męczącą walkę o życie w jednym kawałku? Może przewyższy ciało jej własny duch? Lecz wiadome było jedno. Że idą - szeptała nieustannie przez płacz.
fragment
Odwróciłam natychmiast wzrok w inną stronę, nie chcąc patrzeć na jego pełne pogardy spojrzenie. Podniosłam prawą rękę, bezsilnie umieszczając ją na klatce piersiowej wampira i odpychając go od siebie. Stał za blisko. To bolało. Jednak nie mogłam ruszyć go nawet o minimetr, więc zrezygnowana zacisnęłam palce na materiale, zalewając się gorącymi łzami. Cichy płacz przemienił się w lament, gdy dalej nie puszczał mojej ręki, podśmiewając się pod nosem, napawając się moim bólem. Widziałam, że to go podsycało. Z każdą chwilą czułam na sobie coraz mocniejszy wzrok drapieżcy.
- P-puszczaj mnie! Proszę, b-błagam! To boli! - zawyłam, ponownie zbierając siłę, żeby go odepchnąć.
Na darmo.
Zaśmiał się głośno.
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy się dalej...