Zwłoki wyglądały tak bardzo nienaturalnie,że sam jako lekarz snuł podświadomie niestworzone teorie. Bledsza niż zwykle cera, zapadnięte policzki i sine usta, powieki. Krew sączyła się z wysokiego czoła, ogrzewanego przez ciepłe pocałunki Watsona. Łzy ciekły mu po twarzy, kapiąc na czarną koszulę detektywa. Nie ruszał się, nie odpychał go, nie patrzył z wyrzutem. Zwyczajnie leżał ze złożonymi do myślenia dłońmi. Zupełnie, jakby ktoś zatrzymał go w czasie. Loki uczesali mu starannie, niemal całkowicie je likwidując. Bloger dotknął ciała prawie wpadając z histerię, usiłował po raz kolejny złapać uciekające spojrzenie przyjaciela, ale tym razem wcale go nie znalazł(...)