Loki nie wiedział, że spadał dopóki jego ciało nie zderzyło się z gruntem; obdarty z wszystkiego co było dla niego ważne po raz kolejny zasmakował uczucia porażki. Smakował jej całe życie, kęs po kęsie zabijając w sobie każde pozytywne uczucie; teraz nie zostało w nim nic więcej jak gorycz i upokorzenie, którego nie chciał znosić.
Które musiał znieść.
Tony już od dawna obserwował szkody jakie może wyrządzić przeszłość; oglądał je każdego dnia w lustrze, nie potrafiąc oderwać wzroku od urządzenia świecącego tylko po to, by utrzymać go z daleka od śmierci. Miał wszystko czego pragnął.
Nie miał niczego.
Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie nie zmieniają się sami dopóki ktoś nie zmusi ich do zmiany. Rozpacz i żal kłębiące się gdzieś w środku, wydzierające dziurę w sercu i w duszy tylko po to, by oskubać ją ze wszystkiego co dobre. Upadłe anioły, pokonani bogowie, odrzuceni synowie; słodko- gorzkie uczucie chlastające gorzej niż kwas.
I na co mu to było?
Mógł po prostu go zostawić...
Odbicie w lustrze, niepodobne do niego, a jednak takie samo.
Pochłonięty pracą JK nie spostrzega, że jego małżeństwo chyli się ku upadkowi. Tkwiący z nim w beznadziejnej relacji Tae-hyung pewnego dnia postanawia odejść.
Wtedy wydarza się wypadek i doznaje amnezji, zapominając wszystko co związane z JK'em. Ich małżeństwo w jego głowie przestaje istnieć.
JK postanawia ten fakt wykorzystać i odzyskać uczucie męża.
Czy przyzna się, że Tae-hyung chciał od niego odejść czy skorzysta z szansy na odbudowę związku nawet za cenę kłamstwa?