[wersja przed poprawkami]
Druga część opowiadania „Moja Mała Blondyneczka".
Znajomość pierwszej części, nie jest konieczna.
„Wiedziałam, że będę musiała odkrywać Briana na nowo. Warstwa, po warstwie tak, jak robiłam to kiedyś. Czy byłam na to gotowa? Oczywiście, że nie. Musiałam na nowo stanąć do walki z płomieniami, które były cholernie... gorące."
Emy po utracie Briana, zmagała się ze złamanym sercem. Cały czas rozpłakiwała wyjazd chłopaka. Całkowicie przestała wierzyć w coś takiego jak miłość. Zatem jak dziewczyna sobie poradzi kiedy przez przypadek wplącze się w miłosny trójkąt, w którym w końcu będzie musiała podjąć ostateczną decyzję?
Emy nie jest już tą głupiutką, naiwną osiemnastolatką. Nie mogła nią być. W końcu stała się bardzo młodą, dwudziestoczteroletnią biezneswoman. Musiała zatem stanąć do walki ze światem, który szykował dla niej kolejne niespodzianki, które niebyły łatwe. Jedna zła decyzja i wszystko, na co tak długo pracowała miało pójść się pieprzyć.
+18
Chciałam przetrwać ostatni rok studiów bez rzucania się w oczy. Zakończyć w końcu te wyzwiska,spojrzenia i zostać lekarzem. Ale wtedy pojawił się on...
Jedno jego spojrzenie o wiedziałam, że przepadałam.
To miałoby być tylko zastępstwo na jeden semestr. Mój przyjaciel dziekan tego uniwersytetu poprosił mnie o wykładanie prawa dla studentów z ostatniego roku. Wchodząc na salę pierwszego dnia zobaczyłem ją... Jej oczy tak niebieskiego,tak intensywne... to już po mnie.