Czytelniku, tajemniczy człowieku w czerni, jestem tutaj, aby wypluć siedzącą we mnie demoniczną nienawiść.
Oto ja. W koronie z rogów i krwawych kolców.
Jestem obserwującym cię cieniem, cierniem w twoim sercu, wszystkimi grzechami, które popełniłeś w życiu. Jestem czernią i bielą, jestem życiem i śmiercią, jestem czystością i prawością, jestem losem, jestem krwią na ostrzu noża. Żeruję na ludzkich marzeniach, a twoja słabość czyni mnie coraz silniejszym.
Jestem Antykreatorem, odrzuconą jeszcze w erze prapoczątku mroczną cząstką Stworzyciela. Powstałem z boskiej nienawiści. Wiem, do czego zostałem stworzony. Jestem Pożeraczem Światów. To ja mam dopełnić bożego dzieła, czyniąc je kupą dymiących i cuchnących krwią popiołów. Jestem iskrą zapalną biblijnej Apokalipsy.
A przynajmniej tak twierdzą. Bo mi zawsze wydawało się, że podstawą jest - o ironio! - święty spokój. Nigdy nie uważałem, że niszczenie światów jest mi potrzebne. Widmo ciążącego na mnie obowiązku zawsze gdzieś tam się czaiło, nieraz rzucając mroczny cień na wszystko wokół, ale jeszcze nie zdarzyło się, by był na tyle mocny, by do czegokolwiek mnie popchnąć. Wolałem go nie zauważać. Ignorować, licząc na to, że jeśli nie będę o nim myślał, zniknie sam z siebie, nie upominając się o swoje. Najchętniej bym go odciął, a słynny miecz Antykreatora, zwykły kawał hartowanej stali, w którym nijak nie potrafię doszukać się niczego wyjątkowego, złamałbym na kolanie. Nawet z czystej ciekawości, by sprawdzić, co wtedy się stanie.
Nie chciałem być Antykreatorem. Lecz gdy na horyzoncie pojawia się gnojek, który nagle zapragnął mi tę pozycję odebrać...All Rights Reserved