Odepchnęłam go dość mocno, wpadł na stół z fiolkami. Jedna spadła na posadzkę i rozpadła się na milion kawałeczków. Jak moje serce chwilę temu.
- Już wolę nie żyć, niż żyć ze świadomością, że..- łzy zaczęły kapać na posadzkę. On położył mi rękę na ramieniu, ale szybko ją zrzuciłam.- Że już nic nie będzie takie samo, nigdy już tam nie wrócę, i..
- Teraz twój dom jest tutaj- powiedział miękko, ale stanowczo. Odwróciłam od niego wzrok. Po tym, co mi zrobił nie mogłam na niego patrzeć.
- Hej, nie płacz..- chciał otrzeć mi łzy ręką, ale odsunęłam się z zamiarem wyjścia z pomieszczenia. On jednak złapał mnie jeszcze za nadgarstek.
- Spójrz na mnie, proszę..