-Mogę uznać cię za swoją własność? - Zapytał. -Słucham? - Obróciłam się zaskoczona. -Pytam, czy mogę uznać cię za moją własność? -Zależy, w jakim sensie. - Uśmiechnęłam się kusząco. -Dobrze wiesz, w jakim. - Popatrzył na mnie zmrużonymi oczami, bo choć Słońce było nisko, to świeciło dość mocno. -Chyba tak. - Odpowiedziałam i machając na pożegnanie, skierowałam się do domu.