"Biegły co sił w nogach, poprzez pola obsiane pszenicą. Nie odwracaj się - powtarzała sobie w myślach brunetka; była ledwie kilka metrów przed swoją przyjaciółką. Ktoś je gonił i najwidoczniej nie zamierzał przestać.
Dziewczyna gwałtownie się zatrzymała, słysząc krzyk i niewiele myśląc zawróciła, choć miała szansę uciec.
Rudowłosa dziewczyna leżała na ziemi, próbując wstać. Natalie mocno szarpnęła ją za rękę, podnosząc.
- Uciekaj - rzuciła.
- Nie zostawię cię tu przecież. Spadamy stąd. - Zarządziła.
Starała się iść jak najszybciej, korzystając z faktu, że rosnące wokół zboże było niczym labirynt.
- Nat - jej głos się łamał. - Nie damy rady - odwróciła głowę; jedyne co dostrzegła to dziwny błysk gdzieś niedaleko, a to jakoś nie napawało ją nadzieją.
- Zamknij się. - Syknęła; brunetka nie była wybitnie silna, przez co coraz ciężej było jej nieść przyjaciółkę. Doskonale wiedziała, że nie mają szans, ale miała nadzieję. Tą cholerną, głupią nadzieję.
Wtedy poczuła koszmarny ból w ramieniu, był nie do zniesienia, jakby conajmniej właśnie złamała bark. Obie z głuchym hukiem padły na twardą ziemię.
- Wstawaj Viki - zdrową ręką próbowała podnieść rudowłosą, ale ta nie reagowała. Ostatnie co poczuła to delikatne ukłócie gdzieś w okolicach szyi, potem padła nieprzytomna obok przyjaciółki."