Stefano po śmierci Damona postanawia pożegnać się z nim listem, chcąc podsumować wszystkie targające nim emocje.
Czasem wydaje mi się, że wciąż jesteś z nami, że nawet śmierć nie jest w stanie nas rozdzielić.
Chwilami załamuję ręce i ronię łzę, jedną, wstydliwą łzę na myśl o tym, że los, choć pozostaje wielką niewiadomą, jest tak przewidywalny, tak prosty i niesplątany.
Niejednokrotnie pokazał nam przecież, że jest dobrym graczem.
Nauczył nas się cieszyć, pomału prowadząc nas do wewnętrznej autodestrukcji, do załamania rąk i ronienia zbłąkanych łez.
Udowodnił nam, że nie znamy dnia ani godziny, w której znudzi mu się rozgrywana z nami partia szachów.
Pokazał, że jeśli okażemy słabość, będzie czerpał z niej pełnymi garściami powodując, że rana w sercu z maleńkiego zadrapania ewoluuje w ogromną, pulsującą palącym bólem dziurę, która z dnia na dzień będzie płonąć jeszcze bardziej.