W życiu czasem przychodzi moment, kiedy wszystko zwala ci się na głowę. Chwila, w której tracisz chęć do życia i myślisz, że wszystko jest przeciwko tobie. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie dalszej egzystencji i po prostu się poddajesz. Porzucasz każdą rzecz, o którą walczyłeś, i pogrążasz się w depresji. Leżąc i płacząc w poduszkę, czekasz na iskierkę nadziei. A gdy zdajesz sobie sprawę, że ona nie nadejdzie, bezpowrotnie pogrążasz się w rozpaczy. Starasz się oddychać, ale nie masz już sił. Tracisz wolę walki, stajesz się pusty, ogarniają cię czarne myśli. Myślę, że właśnie tak można najtrafniej opisać moją sytuację. Zostałam sama; bez kochającego domu, przyjaciół, woli do życia. Wszystko się posypało, a ja nie wiem, jak to poskładać. Podobno złamanych rzeczy nie da się naprawić. Czy tak samo jest z człowiekiem? Jeśli tak, to jestem zgubiona. Jedyne światło w moim życiu zgasło przeze mnie. Z powodu mojej głupoty i naiwności.